W co bawiliśmy się jako niesforne dzieciaki?
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
[ temat o totku przeniesiony - Lotek dawniej ]
Ostatnio zmieniony 23 lip 2008, o 12:21 przez biały_delfin, łącznie zmieniany 2 razy.
Po wybuchach coś mokrego U nas na osiedlu był długi blok, a pod nim połączone piwnice. W lany poniedziałek (ale nie tylko), gdy nadchocił wieczór i robiło się ciemnawo dzieliliśmy się na dwie drużyny, braliśmy butelki po ludwiku napełnione wodą z hydrantu i właziliśmy tam. Jedna grupa przez pierwsza klatkę schodową, druga przez ostatnią. Światło było zgaszone, w piwnicy panowały kompletne ciemności. Obie grupy skradały sie ku sobie i w pewnym momencie otwieraliśmy ogień, to znaczy wodę Pamiętam ten moment zaskoczenia, gdy niespodziewanie, w kompletnym mroku uderzał strumień zimnej wody i nagle zaczynała się wodna bitwa oraz pościgi po ciemnych zakamarkach.
Na koniec trzeba było zrobić kilka okrążeń wokół tego budynku żeby przeschnąć
Na koniec trzeba było zrobić kilka okrążeń wokół tego budynku żeby przeschnąć
Dudzio pisze:Masochizmem było wymieniane przeze mnie na tym forum: jedzenie kredy, bibułki z 16-kartkowego zeszytu, przeżuwanie kilka dni gumy do żucia po wielokrotnym przyklejaniu i odklejaniu, lizanie ogniw baterii "Centra", jedzenie ziemi, mrówek, oraz fluorowych tabletek i czerwonego salcesonu.biały_delfin pisze:masohiści !
Kożuchy to pikuś.
P.S.
Byli koledzy, którzy jedli dżdżownice i żaby. Ja do tego etapu nie doszedłem.
Matko, moje menu z lat młodości x) W wieku późnoniemowlęcym skonsumowałam kilka kartek z notesu, no i się zaczęło. Oprócz wymienionych w podstawówce jadałam też wiórki z gumki do mazania, rysiki od ołówka i papier toaletowy z makulatury. Niestety, moje pokolenie nie miało już takiej fantazji, tak więc byłam z tych względów osóbką cokolwiek podziwianą
Mishilanu kuni no tripper...
No, z Warszawy mieliście powstańcze tradycje z tymi piwnicami. Swoja drogą my też bawiliśmy się w grupy i też były nie połączone korytarze. Tylko u nas na plucie plasteliną, a potem na "skoblówki". Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaczęto je przegradzać.7zark7 pisze:Po wybuchach coś mokrego U nas na osiedlu był długi blok, a pod nim połączone piwnice. W lany poniedziałek (ale nie tylko), gdy nadchocił wieczór i robiło się ciemnawo dzieliliśmy się na dwie drużyny, braliśmy butelki po ludwiku napełnione wodą z hydrantu i właziliśmy tam. Jedna grupa przez pierwsza klatkę schodową, druga przez ostatnią. Światło było zgaszone, w piwnicy panowały kompletne ciemności. Obie grupy skradały sie ku sobie i w pewnym momencie otwieraliśmy ogień, to znaczy wodę Pamiętam ten moment zaskoczenia, gdy niespodziewanie, w kompletnym mroku uderzał strumień zimnej wody i nagle zaczynała się wodna bitwa oraz pościgi po ciemnych zakamarkach.
Na koniec trzeba było zrobić kilka okrążeń wokół tego budynku żeby przeschnąć
Ostatnio zmieniony 29 sie 2008, o 00:55 przez Dudzio, łącznie zmieniany 1 raz.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Mi mama zabraniała chodzenia po piwnicach, i rzadko tam się zapuszczałam. Owszem, czasami przebiegło się z klatki do klatki, ale zawsze czułam na plecach wzrok mojej mamy i jej przestrogi.7zark7 pisze: Światło było zgaszone, w piwnicy panowały kompletne ciemności. Obie grupy skradały sie ku sobie i w pewnym momencie otwieraliśmy ogień, to znaczy wodę Pamiętam ten moment zaskoczenia, gdy niespodziewanie, w kompletnym mroku uderzał strumień zimnej wody i nagle zaczynała się wodna bitwa oraz pościgi po ciemnych zakamarkach.
Wiecie, rzadko mnie coś porusza, ale te i Dudzia specyjały trochę mną "tąpnęły".Daguchna pisze: Matko, moje menu z lat młodości x) W wieku późnoniemowlęcym skonsumowałam kilka kartek z notesu, no i się zaczęło. Oprócz wymienionych w podstawówce jadałam też wiórki z gumki do mazania, rysiki od ołówka i papier toaletowy z makulatury. Niestety, moje pokolenie nie miało już takiej fantazji, tak więc byłam z tych względów osóbką cokolwiek podziwianą
Dżdżownice, czy wiórki z gumki.... Ale jeśli smakowało, to dlaczego nie?
Po piwnicach w swoim bloku sie nie szlajałam,bo można było się zabić.Nigdy światła nie było i żarówek.Jak ktoś chciał do piwnicy,to brał latarkę,albo swoją zarówkę.Po drugiej stronie ulicy był blok wojskowy i tam bawiliśmy się w suszarni.Ale i tak najlepsza była zabawa na budowie i betonowych elementach.
Ostatnio zmieniony 29 sie 2008, o 17:50 przez wilma, łącznie zmieniany 2 razy.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Smakowało. Ale tylko z tzw. gumek chlebowych, takich mięciutkichElle pisze:Dżdżownice, czy wiórki z gumki.... Ale jeśli smakowało, to dlaczego nie?
Tak czytam, czytam i mimo różnych epok większość naszych zabaw dziecięcych niewiele się różni ^^ W moim i sąsiednim bloku piwnice poszczególnych klatek są połączone, ale w sąsiednim było więcej klatek, to czasem grupą schodziliśmy i w totalnych ciemnościach, macając ściany, przechodziliśmy z pierwszej do ostatniej. A i przy trzeciej klatce była wspólna piwnica pełniąca fukcję graciarni, idealna do zabaw.
A budowy, wykopy też były atrakcyjnym, chociaż mało bezpiecznym miejscem zabaw. Najdłuższą "karierę" miały betonowe studzienki telekomunikacyjne, czekające na wkopanie. Pieszczotliwie nazywaliśmy je bunkrami.
Ostatnio zmieniony 29 sie 2008, o 19:17 przez Daguchna, łącznie zmieniany 1 raz.
Mishilanu kuni no tripper...
Ciekawe jaki labirynt musi być w falowcach w Gdańsku.Jeden z nich ma kilometr długosci.
Ostatnio zmieniony 29 sie 2008, o 20:10 przez wilma, łącznie zmieniany 1 raz.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Nikt się nie zgubił w labiryncie, wszyscy wyszli na powierzchnię? . U mnie był widocznie inny typ budownictwa, każda klatka schodowa miała oddzielną piwnicę bez połączeń z innymi. Braki w penetracji piwnic nadrabialiśmy chodzeniem po schronach przeciwlotniczych, w które było wyposażone starsze budownictwo. Osoba mająca klaustrofobię nie miała tam czego szukać, bo było wąsko, ciasno. Miało się wrażenie, że te korytarze się zaraz zawalą.Robi pisze:To u nas sa podobne i wlasnie w takich sie ganialismy
Eryku, czytam to co napisałeś i zerkam w lewo, na twojego awka. Lepiej tego nie mogłeś połączyć.Eryk75 pisze:Nikt się nie zgubił w labiryncie, wszyscy wyszli na powierzchnię? . U mnie był widocznie inny typ budownictwa, każda klatka schodowa miała oddzielną piwnicę bez połączeń z innymi. Braki w penetracji piwnic nadrabialiśmy chodzeniem po schronach przeciwlotniczych, w które było wyposażone starsze budownictwo. Osoba mająca klaustrofobię nie miała tam czego szukać, bo było wąsko, ciasno. Miało się wrażenie, że te korytarze się zaraz zawalą.Robi pisze:To u nas sa podobne i wlasnie w takich sie ganialismy