W co bawiliśmy się jako niesforne dzieciaki?

Moderatorzy: Robi, biały_delfin

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 1 lis 2007, o 22:50

najbardziej podoba mi się ruska wersja znaku "Coca-Coli" :)
nawet wtedy ich marketingowcy myśleli o wschodnim rynku.
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 1 lis 2007, o 23:57

Zabawne, że wszyscy takie naklejki chcieli dostać, a kiedy już dostali to ich (prawie) nie odklejali. :mrgreen:

Awatar użytkownika
gmork
Posty: 113
Rejestracja: 6 lut 2005, o 17:36
Lokalizacja: Zawiercie
Kontakt:

Post autor: gmork » 2 lis 2007, o 00:54

Ależ ja je naklejałem :) Natomiast wysłałem też sporo listów z prośbą o te naklejki, więc mam ich trochę. Pamiętam, że znaczek lotniczy do USA kosztował w 1992r. 2,700 zł i nie była to bynajmniej jakaś spora kwota i wydaje mi się, że obecne 3,20 zł ma większą wartość niż tamte 2,700 zł, bo pamiętam, że listów tych słałem naprawdę dużo :D

Jackus
Posty: 16
Rejestracja: 29 paź 2007, o 12:27
Kontakt:

Post autor: Jackus » 4 lis 2007, o 14:42

A my z kumplami zbudowaliśmy pierwszą sieć osiedlową w czasie, gdy o domowym PC jeszcze nikomu się nie śniło! Wystarczył tylko głośniczek z telefonu podłączony do drugiego głośniczka znajdującego się u kumpla - sąsiada za pomocą 2 przewodów z drutu strzałowego (Bez dodatkowego zasilania!) i już łączność nawiązana! głośniczek miał 2 funkcje: mikrofon i głośnik. Po pewnym czasie roznudowaliśmy sieć i połączyliśmy około 7 kumpli w jedną sieć, za pomocą plontaniny drutów biegnących po ścianach bloku. Po pewnym czasie niektórzy z nas podłączyli to ustrojstwo do wzmacniaczy i odbiorników radiowych, w ten sposób mieliśmy zestawy głośnomówiące! Tak. Dziś mogę stwierdzić że byliśmy prekursorami sieci osiedlowych ;)

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 4 lis 2007, o 20:19

No i kto powie, że takie pomysły to nie domena mężczyzn? :D
Przepraszam koleżanki forumowiczki, (jeśli któraś z was poszła drogą przedmiotów techniczno-mechaniczno-elektrotechnicznych), ale jednak to chyba nie nasza działka. 8) Proszę, kilku facetów - tu drucik, tam kabel, gdzieś zasilacz, żaróweczka i już jest wynalazek. Brawo. :lol:

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 14 lis 2007, o 11:48

Przypomnialo mi sie ze ok roku 83 w kioskach mozna bylo kupic bumerangi z tworzywa ktore naprawde wracaly. Rzucalem je glownie u babci na wsi. Musielismy uwazac przy powrocie zeby nie oberwac bumerangiem. Po tym jak kolezanka dostala nim w noge zaczelismy rzucac w takich starych kaskach motocyklowych . Sasiedzi mieli z nas niezly ubaw ale raz kask koledze sie przydal bo dostal w glowe wracajacym bumerangiej jak jechal rowerem

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 14 lis 2007, o 17:35

Mój brat miał bumerang, ale z jakiegoś okropnego plastiku, którego powłoka (jakby foliowa) strasznie się zdzierała.. :x

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 14 lis 2007, o 18:17

To identyczny jak moj , a pierwszy to za pierwszym rzutem wpadl w deski i sie polamal

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 14 lis 2007, o 18:25

I miał taki jakiś brązowy kolor? :?:

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 14 lis 2007, o 19:23

Kolory byly rozne , niebieskie ,brazowe i kupowalo sie je w kioskach

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 15 lis 2007, o 19:46

Pierwsze zdarzenie, o którym piszę zna z opowiadania mamy, byłem wtedy małym brzdącem (może miałem 3 latka), mama sobie przysnęła popołudniu, a ja zorganiowałem sobie zającie wyrzucając przez balkon cukier w kilogramowym opakowaniu :D , na szczęście zdążyłem wyrzucić tylko jeden kilogram, bo mamę obudził hałas spowodowany przeze mnie, poza tym mieszkaliśmy wtedy na parterze więc nikomu krzywdy nie zrobiłem :P . Innym razem, to był już okres podstawówki, znaleźliśmy z kolegami butlę do palnika acetylenowego na pobliskiej budowie, postanowiliśmy ją zdetonować, rozpaliliśmy ognisko, do którego wrzuciliśmy butlę, a sami schowaliśmy się za pobliskim nasypem. Czekamy i nic, w końcu jeden z kolegów, najbardziej niecierpliwy stwierdził: "że nic z tego nie będzie", chciał wstać i prawie w tym momencie nastąpił wybuch butli. Mieliśmy wtedy szczęście, że nikomu nic się wtedy nie stało :oops: . W późnieszym czasie nastała moda na chodzenie z latarkami po schronach przeciwlotniczych, czuliśmy się wtedy jak Indiana Jones :lol: .

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 15 lis 2007, o 20:19

Eryk75 pisze: wyrzucając przez balkon cukier w kilogramowym opakowaniu :D , na szczęście zdążyłem wyrzucić tylko jeden kilogram, bo mamę obudził hałas spowodowany przeze mnie, poza tym mieszkaliśmy wtedy na parterze więc nikomu krzywdy nie zrobiłem :P . Innym razem, to był już okres podstawówki, znaleźliśmy z kolegami butlę do palnika acetylenowego na pobliskiej budowie, postanowiliśmy ją zdetonować, rozpaliliśmy ognisko, do którego wrzuciliśmy butlę, a sami schowaliśmy się za pobliskim nasypem.
---------------------------------------------------------
Zawsze usiłowałam zrozumieć to zafascynowanie wrzucaniem do ogniska granatów, niewybuchów, bądź ... butli. :shock:
Rodzice o tym wiedzieli.
A'propos cukru - dobrze, że to był parter. 8) Inna sprawa, że cukier był (?) już wtedy na kartki, czy nie? :mrgreen:

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 15 lis 2007, o 20:35

A'propos cukru - dobrze, że to był parter. Inna sprawa, że cukier był (?) już wtedy na kartki, czy nie?


Zgadza się cukier był wtedy na kartki, dobrze że nie zdążyłem więcej tego cukru, nie mówiąc już o upłynnieniu w ten sposób całego zapasu cukrowego, wtedy by się działo :lol: :lol:

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 15 lis 2007, o 20:39

Rodzice o tym wiedzieli.


Rodzice na szczęście dla mnie się nie dowiedzieli, aczkolwiek zdawali sobie sprawę z z moich piromańskich zapędów, ponieważ kiedyś o mały włos nie spaliłem okna w kuchni, bawiąc się w pożar :D .

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 15 lis 2007, o 20:46

Eryk75 pisze: Zgadza się cukier był wtedy na kartki, dobrze że nie zdążyłem więcej tego cukru, nie mówiąc już o upłynnieniu w ten sposób całego zapasu cukrowego, wtedy by się działo :lol: :lol:
-------------------------------------------------
Eryku, moi rodzice wyrzucili przez pomyłkę kartki do śmietnika. :roll: Do dziś to pamiętam. Chodzili potem i szukali w kubłach :oops: myśląc, że może znajdą. :lol:

ODPOWIEDZ