Oprócz paru siniaków nic sie nigdy nikomu nie stalo.Oprócz porwanych rajstop i spodni wszyscy byli cali.Elle pisze:Wilmo obyło się bez wypadków?
W co bawiliśmy się jako niesforne dzieciaki?
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Wilmo, u nas tez bawiliśmy się w betonowych kręgach, bo przecież osiedla rosły w oczach, powstawały nowe bloki, chodniki itp. itd. Hasaliśmy tam całymi dniami a radochę mieliśmy największą, jak przyłapaliśmy starszych kolegów i koleżanki na całowaniu, bo to chyba było przemiłe miejsce schadzek, w końcu cisza i spokój..i rodzice z okien nie widzieli.
Pamiętam też, że bawiliśmy się w ten sposób, ze ktoś siedział w mieszkaniu i z okna na nitce spuszczał np. żołnierzyka a my, czyli dzieciarnia skakaliśmy jak sarny, żeby złapać. Złapany zabierał fanta i mógł ze swojego okna rozpoczynać na nowo zabawę.
Okrutna zabawa była wtedy, jak łapaliśmy do pudełek od zapałek np. pszczółki i robiliśmy sobie w ten sposób radyjka.
Do okrutnych zabaw należały zabawy w piwnicach w chowanego oraz w wojnę, z długimi 50 cm linijkami z drewna. biegaliśmy oczywiście po ciemku. Można było nabawić się klaustrofobii i ran, siniaków, zadrapań.
Jedną z letnich zabaw było robienie ze smoły kostek do gry. Nie wiem dlaczego, ale u nas co roku smołowali dach, kotły ze smołą pozostawiali od 16-stej pod "naszą" opieką. Pamiętam, ile razy dostałam ochrzan za wysmołowana koszulkę albo spodenki.
Pamiętam też, że bawiliśmy się w ten sposób, ze ktoś siedział w mieszkaniu i z okna na nitce spuszczał np. żołnierzyka a my, czyli dzieciarnia skakaliśmy jak sarny, żeby złapać. Złapany zabierał fanta i mógł ze swojego okna rozpoczynać na nowo zabawę.
Okrutna zabawa była wtedy, jak łapaliśmy do pudełek od zapałek np. pszczółki i robiliśmy sobie w ten sposób radyjka.
Do okrutnych zabaw należały zabawy w piwnicach w chowanego oraz w wojnę, z długimi 50 cm linijkami z drewna. biegaliśmy oczywiście po ciemku. Można było nabawić się klaustrofobii i ran, siniaków, zadrapań.
Jedną z letnich zabaw było robienie ze smoły kostek do gry. Nie wiem dlaczego, ale u nas co roku smołowali dach, kotły ze smołą pozostawiali od 16-stej pod "naszą" opieką. Pamiętam, ile razy dostałam ochrzan za wysmołowana koszulkę albo spodenki.
Tak, jak przeczytałem o tym spuszczaniu na sznurku, to od razu przypomniał mi się kolega, który wszystkie swoje modele samolotów uczył latać zrzucając je z trzeciego pietra. Potem nie było co zbierać. Zresztą w ogóle miał zwyczaj wyrzucania wszystkiego przez okno.
A mi się z kolei przypomniało robienie spadochronów z chusteczek do nosa. Do czterech rogów przywiązywało się cztery grubsze nitki o równej długości i do tych nitek przywiązywało się figurkę np. żołnierzyka. Figurke kładło się na środek chusteczki zawijało i rzucało do góry. Po rozwinięciu miało się spadochroniarz. Mamy załamywały ręce, bo chusteczki wyparowywały z szuflad.
A mi się z kolei przypomniało robienie spadochronów z chusteczek do nosa. Do czterech rogów przywiązywało się cztery grubsze nitki o równej długości i do tych nitek przywiązywało się figurkę np. żołnierzyka. Figurke kładło się na środek chusteczki zawijało i rzucało do góry. Po rozwinięciu miało się spadochroniarz. Mamy załamywały ręce, bo chusteczki wyparowywały z szuflad.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
--------------------------------------------------------------------------biały_delfin pisze:do betonowych kręgów dorzucę jeszcze niezliczone ilości krzaków, drzew, podziemnych wejść ewakuacyjnych, miejsc za transformatorami, garażami świetnie nadających jako kryjówki, bazy itd.
Weź już nic nie pisz, bo przerażenie ogarnia.
A czego? Przecież w temacie jest jasno napisane, że chodzi o niesforne dzieciaki.Elle pisze:--------------------------------------------------------------------------biały_delfin pisze:do betonowych kręgów dorzucę jeszcze niezliczone ilości krzaków, drzew, podziemnych wejść ewakuacyjnych, miejsc za transformatorami, garażami świetnie nadających jako kryjówki, bazy itd.
Weź już nic nie pisz, bo przerażenie ogarnia.
Te grzeczne i "sforne" siedziały w domu, albo chodziły z rodzicami za rączkę.
A teraz pytanie do meskiej czesci forumowiczow , chociaz moze sie myle...
Pamietacie listy z prosbami o prospekty wysylane do zachodnich firm. Najczesciej wysylalo sie do firm samochodowych. Pamietam ze piewrszymi przyslanymi prospektami byly prospekty Volvo. Ale chyba najwieksza radosc sprawila mi kanadyjska firma produkujaca nalepki. Przyslali mi kilka listow z woreczkami pelnymi kolorowych nalepek. Pamietam ze adresy wymienialo sie w szkole , podobnie jak "magiczny" angielskojezyczny uniwersalny tekst , przepisywany dziesiatki razy ( pewnie nie bez bledow ) Ciekawe co oni sobie o nas mysleli
Pamietam jak jeden z kolegow chwalil sie ze ma adres do firmy przysylajacej resorowce. Tylko ciagle zapominal nam go przyniesc
No wlasnie a resorowce zbieraliscie?
Pamietacie listy z prosbami o prospekty wysylane do zachodnich firm. Najczesciej wysylalo sie do firm samochodowych. Pamietam ze piewrszymi przyslanymi prospektami byly prospekty Volvo. Ale chyba najwieksza radosc sprawila mi kanadyjska firma produkujaca nalepki. Przyslali mi kilka listow z woreczkami pelnymi kolorowych nalepek. Pamietam ze adresy wymienialo sie w szkole , podobnie jak "magiczny" angielskojezyczny uniwersalny tekst , przepisywany dziesiatki razy ( pewnie nie bez bledow ) Ciekawe co oni sobie o nas mysleli
Pamietam jak jeden z kolegow chwalil sie ze ma adres do firmy przysylajacej resorowce. Tylko ciagle zapominal nam go przyniesc
No wlasnie a resorowce zbieraliscie?
jak ja sobie przypomne swoje zabawy to jeszcze sie dziwie ze ja wogole zyje i widze na oczy.
wrzucanie naboji do ogniska(idiotyzm!!!) wogole zabawa z ogniem, saletra, petardy, zapalki, kiedys do starego TV stojacego w smietniku przyczepilismy petarde, ale lupnelo!!!, inna glupia zabawa to rozpedzanie sie rowerem z gorkii wyskakiwanie w powietrze, ja zniszczylem rower ktory dostalem na komunie(ale byla awantura!!!) problemem bylo to zeby sie rozpedzic najpierw trzebabylo przjechac przez osiedlowa droge, kolega znalazl sie pod samochodem.
Innym razem d duzych przeszklonych drzwiach na klatke zainstalowano nowe szyby, kumpel na naszych oczach przez nie przebiegl,huk, tluczone szklo, krzyki, krew, pogotowie, i my uciekajcy do domu tak szybko jak to mozliwe
wrzucanie naboji do ogniska(idiotyzm!!!) wogole zabawa z ogniem, saletra, petardy, zapalki, kiedys do starego TV stojacego w smietniku przyczepilismy petarde, ale lupnelo!!!, inna glupia zabawa to rozpedzanie sie rowerem z gorkii wyskakiwanie w powietrze, ja zniszczylem rower ktory dostalem na komunie(ale byla awantura!!!) problemem bylo to zeby sie rozpedzic najpierw trzebabylo przjechac przez osiedlowa droge, kolega znalazl sie pod samochodem.
Innym razem d duzych przeszklonych drzwiach na klatke zainstalowano nowe szyby, kumpel na naszych oczach przez nie przebiegl,huk, tluczone szklo, krzyki, krew, pogotowie, i my uciekajcy do domu tak szybko jak to mozliwe
-----------------------------------------------------------------------------------Robi pisze:A teraz pytanie do meskiej czesci forumowiczow , chociaz moze sie myle...
Pamietacie listy z prosbami o prospekty wysylane do zachodnich firm. Najczesciej wysylalo sie do firm samochodowych. Pamietam ze piewrszymi przyslanymi prospektami byly prospekty Volvo. Ale chyba najwieksza radosc sprawila mi kanadyjska firma produkujaca nalepki. Ciekawe co oni sobie o nas mysleli
No wlasnie a resorowce zbieraliscie?
Nie mylisz się Robie. Mój brat miał takie prospekty.
Nie pamiętam jak mu te prospekty przysłali, ale pamiętam, jak się ucieszył, jak dostał naklejkę Coca-Coli - jedna duża, otoczona mniejszymi w kilku językach. Dumny był jak nie wiem co. I trzeba było jej dotykać z wielką nabożnością, ostrożnością i kontemplować, jakby to był ósmy cud świata.
Co myśleli? "Biedne PRL-owskie dzieciaki. Osłodzimy im trochę szarą rzeczywistość".
Resorowce mój brat zbierał rzecz jasna. Pamiętam, że kiedyś pod choinkę dostaliśmy po dwa samochodziki (dlaczego ja - tego nie wiem ), ale dwa były moje i łaskawie mu je "wypożyczałam". Jednym z moich był błękitny bolid F1.
A wiecie, co ja zbierałam (oprócz znaczków)? Zużyte karnety autobusowo-tramwajowe (takie na dziesięć przejazdów, które się wkładało do kasownika i potem pociągało wajchę, a on dziurkował i wybijał datę). Nie wiem, ile ich uzbierałam ani po cholerę mi to było. Ale zdaje się, że było kilka rodzajów w różnych kolorach, albo tylko dwa: normalne i ulgowe.
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".