Tak, i u nas takie rzeczy się działy. Ja raczej nie usiłowałam się dopchać, bo mnie jakoś te zestawy nie pociągały. Pamiętam zaś, jak w przedszkolu musiałam chować przed koleżanką kolorowankę, ze zwyczajami i tradycjami polskimi. Uparła się, żeby mi ją odebrać... W końcu schowałam ją pod prześcieradełko w wózku dla lalek.juka pisze:Fryzjer i doktor był u nas w przedszkolu, ale trudno się było do niego dopchać, bo wszyscy się nim chcieli bawić. Był jeszcze jakiś zestaw młotków, śrubokrętów - mały modelarz czy coś w tym stylu. Pamiętam, że z tym zestawem wciąż były jakieś awantury, bo ten młotek wykorzystywany był przez niektórych do walenia w głowę innych .
Zabawki
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
U nas w przedszkolu młotków i śrubokrętów nie było, ale za to do walk w ręcz używaliśmy klocków drewnianych. Ten kto dorwał najdłuższy miał największą szansę komuś ostro przywalić.
Zestaw fryzjerski miałam w domu więc nie musiałam o niego walczyć, ale pamietam walkę o takie zegary z przezroczystymi tarczami, jak się je nakręcało to widać było, jak działa mechanizm w środku. Oj wielu było takich jak ja, co godzinami mogło patrzeć na to wspaniałe widowisko. Pamiętam, że obudowa była z pomarańczowego plastiku i wydaje mi się, ze tarcza mogła mieś nawet średnicę 20-30 cm. Ale wiecie, jak to jest..z perspektywy czasu może się zdarzyć, że zegar miał tylko średnice 10 cm.
Zestaw fryzjerski miałam w domu więc nie musiałam o niego walczyć, ale pamietam walkę o takie zegary z przezroczystymi tarczami, jak się je nakręcało to widać było, jak działa mechanizm w środku. Oj wielu było takich jak ja, co godzinami mogło patrzeć na to wspaniałe widowisko. Pamiętam, że obudowa była z pomarańczowego plastiku i wydaje mi się, ze tarcza mogła mieś nawet średnicę 20-30 cm. Ale wiecie, jak to jest..z perspektywy czasu może się zdarzyć, że zegar miał tylko średnice 10 cm.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Przypominam sobie grubą awanturę w przedszkolu gdzie za sprzęt miotający posłużyły wszystkie zabawki będące pod ręką, już nie pamietam o co poszło, byliśmy podzieleni na dwie zantagonizowane grupy, a w powietrzu fruwały samochody, wywrotki, klocki itp. do czasu zdecydowanej interwencji przedszkolanek.Natuś-77 pisze:U nas w przedszkolu młotków i śrubokrętów nie było, ale za to do walk w ręcz używaliśmy klocków drewnianych. Ten kto dorwał najdłuższy miał największą szansę komuś ostro przywalić.
To nie jest domena tylko waszych czasów U nas to i raz w ruch jako broń poszły nawet wiklinowe kosze na zabawki i pudło na klockiEryk75 pisze:Przypominam sobie grubą awanturę w przedszkolu gdzie za sprzęt miotający posłużyły wszystkie zabawki będące pod ręką, już nie pamietam o co poszło, byliśmy podzieleni na dwie zantagonizowane grupy, a w powietrzu fruwały samochody, wywrotki, klocki itp. do czasu zdecydowanej interwencji przedszkolanek.
(Przedszkole rodzi przemoc )
Mishilanu kuni no tripper...
Ja kiedyś przywaliłem koledze w zerówce klockiem w głowę. Na dodatek takiemu co był najsilniejszy ze wszystkich i ciągle kogoś bił. A jak mu walnąłem klockiem, to się poryczał i poszedł pani naskarżyć. U mnie w zerówce leżakowanie było za karę i wszyscy bali sie leżaków, bo panie straszyły, że jak ktoś się na nim położy to szybko zaśnie.
Bardziej to wygląda na pistolet "akustyczny". Blaszany, zza wschodniej granicy. Ale obciąć sobie niczego za to nie dam.juka pisze:Czy ten pierwszy pistolet jest na takie strzały z gumowymi końcówkami, które się przyklejały do powierzchni?
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów