Zabawki
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Mialam jeszcze jednego kominiarza,takiego w tubie przezroczystej na ozdobe,ale z zawieszka,dostalam go na urodziny.Stal za szklem w towarzystwie miniaturowych buteleczek i krysztalowych zielonych smoków.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Wilmo, to ty chyba cały pokój miałaś w zabawkach, he he.
Większość z nich wygląda jak straszydła, jak sie na nie dziś patrzy. Ja chyba jako dziecko miałam w sobie wyrobione poczucie piękna , bo niektórych zabawek po prostu nie chciałam mieć, bo tak mnie odstraszały, hehehe, ale kominiarczyk przewinął sie i u mnie.
Pamiętam, ze te zabawki z plastiku szybko sie niszczyły, płowiały, łamały..Chowałam je wtedy do wielkiej (wtedy tak mi się zdawało),drewnianej skrzyni na kółkach, którą wsuwałam pod szafę.
Ale z sentymentem wspominam moje plastikowe, żółte wiaderko z truskawką, które przez lata służyło mi na działce do zbierania owoców a jesienią do grzybów.
Miałam też plastikową, żółtą rybę, którą bawiłam się podczas licznych kąpieli w wannie.
Większość z nich wygląda jak straszydła, jak sie na nie dziś patrzy. Ja chyba jako dziecko miałam w sobie wyrobione poczucie piękna , bo niektórych zabawek po prostu nie chciałam mieć, bo tak mnie odstraszały, hehehe, ale kominiarczyk przewinął sie i u mnie.
Pamiętam, ze te zabawki z plastiku szybko sie niszczyły, płowiały, łamały..Chowałam je wtedy do wielkiej (wtedy tak mi się zdawało),drewnianej skrzyni na kółkach, którą wsuwałam pod szafę.
Ale z sentymentem wspominam moje plastikowe, żółte wiaderko z truskawką, które przez lata służyło mi na działce do zbierania owoców a jesienią do grzybów.
Miałam też plastikową, żółtą rybę, którą bawiłam się podczas licznych kąpieli w wannie.
Natus,faktycznie zabawek mialam sporo,ale bawilam sie tez chetnie przedmiotami,które nie bardzo sie do zabawy nadawaly.Np mama miala porcelanowa karafke w druciaku,do którego zaprzegniete byly dwa biale konie.Uwielbialam je,ale niestety dostawalam je do zabawy sporadycznie, jak dlugo pomarudzilam.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
pewnie że tak !!Coś jak to?
ja lubiłem się bawić miniaturowymi butelkami alkoholi, obok nich stała wiewiórka w kolorze bursztynu, rzeźbioną metalową szkatułką, miniaturą ołtarzu Wita Stwosza z otwieranymi drzwiami....wilma pisze:Stal za szklem w towarzystwie miniaturowych buteleczek i krysztalowych zielonych smoków.
ze zdjęć Robiego na poprzedniej stronie chyba miałem ta koparkę
Tez lubiłem sie bawić tymi małymi buteleczkami. Mówiło sie na nie "reklamówki". Moja siostra (dużo starsza ode mnie) takie zbierała. Te malutkie reklamówki można było kupować w sklepach monopolowych. Był cały wybór różnych wiśniówek, orzechówek czy wiśniaków. Oprócz tego były tez reklamówki w "Peweksach" - pamiętam whisky "Queen Anne", "Ballantines" czy koniak "Remy Martin". Jak ktoś wracał zza granicy to przywoził siostrze do kolekcji np. rum albo jakiś wermut. Z karafek to pamiętam takie straszliwie brzydkie pokrowce na butelki z wódką w kształcie pieska plecionego z białej plastikowej nici. Żeby nalać z butelki zdejmowało się główkę pieska. Ohyda. Ciotka, która kochała się w kiczowatych bibelotach miała w barku podświetlaną karetę z kieliszkami. Oprócz tego trzymała też kieliszki z jadowicie kolorowym płynem zalanym na stałe. Pamiętam, że barek od meblościanki trzymała zawsze otwarty na oścież. Żeby robiło wrażenie.biały_delfin pisze:ja lubiłem się bawić miniaturowymi butelkami alkoholi, obok nich stała wiewiórka w kolorze bursztynu, rzeźbioną metalową szkatułką, miniaturą ołtarzu Wita Stwosza z otwieranymi drzwiami....
A co do ryby, to tez miałem taką nakręcaną na kluczyk. Kiedyś na wakacjach mama mi kupiła na jakimś bazarze. Nawet fajnie pływała. Po nakręceniu ruszała ogonem. Niestety po kilku dniach chyba zardzewiała od wody i nie chciała pływać. Były też do kupienia nakręcane wieloryby. Podczas pływania w wannie wyrzucały strumień wody do góry. W ogóle te zabawki "wodne" czyli pływające (łodzie, amfibie) jakoś najbardziej "rajcowały".
Ciotka miała ogólnie boski gust. Kochała się w makatkach z jeleniami na rykowisku i tańczącymi torreadorami, obrazach z łabądziami , bukietach plastikowych sztucznych bzów, róż z barwionych piór i koszach ze sztucznymi owocami (można było kiedyś takie kupić). Na telewizorze marki Rubin (a jakże) stały radzieckie pozytywki w kształcie pozłacanej papierośnicy, które po otwarciu wygrywały "Podmoskownyje wieczeria". Im wszystko było bardziej kolorowe, sztuczne i błyszczące, tym dla ciotki było piękniejsze.juka pisze:BoskieDudzio pisze: Pamiętam, że barek od meblościanki trzymała zawsze otwarty na oścież. Żeby robiło wrażenie.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
mam takie bardzo fragmentaryczne,mgliste, wspomnienie zabawki, coś jakby pojazd podwodny, chyba w kształcie ryby przezroczystego plastiku, zakończona plastikowym, ruszającym się rybim ogonem.Dudzio pisze:A co do ryby, to tez miałem taką nakręcaną na kluczyk. Kiedyś na wakacjach mama mi kupiła na jakimś bazarze. Nawet fajnie pływała. Po nakręceniu ruszała ogonem.
co do ozdobnych drobiazgów, to do dziś przetrwały 2 miedziane słoniki które pamiętam jeszcze z mieszkania mojej prababci.
[quote="Dudzio"] Koszach ze sztucznymi owocami (można było kiedyś takie kupić). quote]
Pamiętam coś takiego u mojej babci, z tą różnicą, że owoce były na kryształowym półmisku. Z tych plastikowych owoców przypominam sobie banana, pomarańczę, kiść winogron, gruszkę, jabłko i parę sztuk węgierek. Za pierwszym razem dałem się nabrać na te plastikowe owoce, myśląc, że są prawdziwe.
Pamiętam coś takiego u mojej babci, z tą różnicą, że owoce były na kryształowym półmisku. Z tych plastikowych owoców przypominam sobie banana, pomarańczę, kiść winogron, gruszkę, jabłko i parę sztuk węgierek. Za pierwszym razem dałem się nabrać na te plastikowe owoce, myśląc, że są prawdziwe.
Pozwolisz, że będę miał nieco odmienne zdanie. Obecnie.Elle pisze:No i to właśnie Dudziu było piękne! To był styl twojej ciotki. Sztuka kiczu również jest sztuką.
Co prawda jeszcze starożytni Rzymianie zwykli mówić, ze "degustibus non disputandum est", ale są pewne granice. Na pocieszenie pozostaje fakt, że jako dziecko miałem gust zbliżony do gustu ciotki. Dzieci mają nieco inne pojęcie piękna, a jeszcze szczególnie w czasach tak mało kolorowych jak czasy peerelu.
Te plastikowe owoce byly i u nas,czesto bralam je do zabawy w sklep .Bawily sie nimi jeszcze moje dzieci.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona