W sumie graliśmy podobnym systemem, 3 na 3 na przyszkolnych małych boiskach, bramki a w zasadzie słupki zrobione z kamieni lub cegieł . Mecz się toczył przez wszystkie przerwy, ta ostatnia z reguły była decydująca, kto wygra w danym dniu. W sumie jak złapaliśmy bakcyla to graliśmy przez całay rok szkolny, w słońcu, deszczu i śniegu. A co się piłek natracilismy za sprawą ciała pedegogicznego, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że głównie za granie na szkolnym korytarz, gdy warunki na zewnątrz były skrajnie niesprzjające, uczylismy sie na błedach i wymyślilismy "system wczesnego ostrzegania" , jeden z niegrających kolegów był na czatach i nas alarmował gdy zblizał się nauczyciel, następowała szybka ewakuacja.kerakerolf pisze:Przed moją szkoła grało sie w piłeczkę gumową po dwóch zawodników na dwie bramki, a właściwie ławki. Grało się do dwóch goli i przegrana drużyna schodziła z boiska. Gdy zobaczyła to jakaś nauczycielka, to zabierała piłeczkę do pokoju nauczycielskiego. Gdy przychodził pan od wf, to wrzucał ją na dach, lub kazał komuś wrzucić. Z rana ktoś odważny wchodził po piorunochronie i ściągał te piłeczki. Można było wejść po drabinie z klatki schodowej, ale trzeba było przejść obok mieszkań dyrektora i I Gminnego Sekretarza PZPR. Piorunochron był pewniejszy. Później kilku uczniów potrafiło przerzucić piłeczkę na drugą stronę szkoły. Gdy nas ktoś złapał, to rzucali zawsze oni. Zadowolony nauczyciel wracał do szkoły, a my graliśmy dalej.
Zabawki
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
kerakerolf pisze: Z rana ktoś odważny wchodził po piorunochronie i ściągał te piłeczki. Można było wejść po drabinie z klatki schodowej, ale trzeba było przejść obok mieszkań dyrektora i I Gminnego Sekretarza PZPR. Piorunochron był pewniejszy. Później kilku uczniów potrafiło przerzucić piłeczkę na drugą stronę szkoły. Gdy nas ktoś złapał, to rzucali zawsze oni. Zadowolony nauczyciel wracał do szkoły, a my graliśmy dalej.
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
W trzeciej klasie podstawówki (najstarszej w szkole), gdy wychowawczyni zostawiała nas samych, graliśmy gumką do ścierania. Gumki były wtedy duże 5 na 3 cm. Jedną bramką był regał, a drugą drzwi wejściowe. Był jednak kłopot. Pod drzwiami była luka, a po drugiej stronie korytarza były drzwi gdzie uczyła się druga klasa. Czasami zdarzało się, że gumka przelatywała do sąsiedniej klasy. Ciekawie musiały wyglądać te latające gumki. Gra skończyła się gdy jedna z gumek wylądowała pod nogami nauczycielki. Na dodatek była to mama naszego kolegi.Eryk75 pisze:Mecz się toczył przez wszystkie przerwy, ta ostatnia z reguły była decydująca, kto wygra w danym dniu. W sumie jak złapaliśmy bakcyla to graliśmy przez całay rok szkolny, w słońcu, deszczu i śniegu. A co się piłek natracilismy za sprawą ciała pedegogicznego
W siódmej klasie rozgrywaliśmy mecze (piłka do nogi) na przerwach klasa A na klasę B. Na każdej przerwie odbywał się inny mecz. Na koniec dnia wygrywała klasa, która miała na koncie najwięcej punktów. Za spóźnienia na matematykę, dostawaliśmy w rękę z takiej półmetrowej drewnianej linijki. Cięgnęła dobrze, krechy na rękach były czerwoniutkie...
Rok później rozgromiliśmy sąsiednie szkoły na dużym boisku 13:2 i 19:5. Było to na gminnych dożynkach, przy masie ludzi na trybunach. Po tym incydencie nikt już nie chciał z nami grać.
Jak graliśmy na szkolnym korytarzu, nauczeni doświadczeniem jako piłkę mieliśmy kulę papieru z naszych śniadań szkolnych , groziło jej tylko wyrzucenie do śmietnika przez nauczyciela.kerakerolf pisze:W trzeciej klasie podstawówki (najstarszej w szkole), gdy wychowawczyni zostawiała nas samych, graliśmy gumką do ścierania. :
Ja pamiętam taką zapalniczkę z modelką w kostiumie, podobnie jak długopis, tylko się ją pocierało i kostium znikał. Co do śmiesznych rzeczy, to była gablotka z prezerwatywą. papierosem i setka wódki. Ponadto sztuczne gówna i pierdzące poduszki (kolega na wycieczce szkolnej raz taką kupił i za mocno usiadł, to pękła). Także nakładka, która imitowała poharatany palec i różne znaki zakazu z rysunkiem. Pamiętam jak chyba w 5 lub 6 klasie podstawówki niektórzy rzucali się kanapkami. Było to na dodatek przed religią i jak katechetka weszła do klasy to była w szoku, gdy zobaczyła plastry kiełbasy poprzyklejane do okien. I całą lekcję potem potępiała nas za takie zachowanie.
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
Znalazłem kiedyś bardzo ciekawą rzecz. Nazywało to sie ,,Urządzenie antystresowe".
Na kartce papieru było narysowane kółko, a pod nim była:
Instrukcja obsługi.
1. Zawiesić kartkę na ścianie.
2. Wziąć rozbieg i wycelować głową w środek koła.
3. Usiąść i poczekać aż stres minie.
Nie sprawdzałem czy działa.
Na kartce papieru było narysowane kółko, a pod nim była:
Instrukcja obsługi.
1. Zawiesić kartkę na ścianie.
2. Wziąć rozbieg i wycelować głową w środek koła.
3. Usiąść i poczekać aż stres minie.
Nie sprawdzałem czy działa.
Mialem taki samochod , w srodku poustawiane byly jakies zwierzeta, pamietam ze mechate
\nFree Image Hosting by ImageBam.com
\nFree Image Hosting by ImageBam.com
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Free Image Hosting by ImageBam.com
Już mieliśmy tu zwierzaczki, ale chciałabym przedstawić bogatą kolekcję (do kupienia na allegro), w której każdy na pewno odnajdzie swoje ulubione. Pamiętam z moich zwierzaków nosorożca, ponieważ mocno pogryzłam mu nos a potem można było się nim pokaleczyć heheh lub ewentualnie kogoś nim zaatakować..
- vanilia100
- Posty: 212
- Rejestracja: 5 sty 2009, o 15:03