Artykuly spozywcze z dawnych lat

Moderatorzy: Robi, biały_delfin

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 7 lis 2007, o 23:24

Elle pisze:Dudziu, trzeba było obsłużyć się samemu, panie od razu by przybiegły! :lol:


Wiesz, pewną stysfakcją było to, że taki wpis robił jednak na nich jakieś wrażenie. A bo to potem jakieś wyjaśnianie, tłumaczenie się. Oczywiście bez żadnych dlaszych konsekwencji. Ale jednak zawsze coś.

Inny przypadek miałem w kawiarni. Poszedłem z dziewczyną na bitą śmietanę. W gablocie chłodniczej z deserami spacerowały sobie spokojnie stada prusaków. Odechciało nam się. Kiedy zwróciłem uwagę pani za kontuarem wzruszyła ramionami. Zażądałem książki wpisałem co trzeba i po tygodniu dostałem pisemko, że wykorzystają moje uwagi, że personel zostanie pouczony. Oczywiście nic się po tym nie zmieniło. Insekty spacerowały sobie nie niepokojone.

olinowanie
Posty: 21
Rejestracja: 21 sty 2007, o 21:43

Post autor: olinowanie » 7 lis 2007, o 23:25

Wracając do jogurtów z poprzedniej strony: kiedyś udało mi się struć takim wyrobem i do dziś na widok charakterystycznych etykietek mam dreszcze. Ciekawe, czy winna była utopiona w kadzi z mlekiem osa, która trafiła do innego kubka ;)

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 7 lis 2007, o 23:33

Elle pisze:
Dudzio pisze: Miałem kilka razy przyjemność wpisać się do takich. Po wpisie otrzymywało się pismo od np. PSS Społem, że skarga została przyjęta do wiadomości i że personelowi zostałanie zwrócona uwaga. W rzeczywistości nie zmieniało się nic.


Jak w kabarecie "Dudek" z Kobuszewskim. :D
Tak znowu prawie jak "za dawnych lat" sprzedawca się szanuje.
wchodzi się do sklepu i cierpliwe czeka aż panienki skończą gadać, chociaż zauważyłem że to dotyczy głównie starszych, nasze pokolenie jest całkiem do rzeczy. młodzi górą !!!
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 8 lis 2007, o 07:50

A mi scena z "Wojny Domowej", kiedy Jankowska miała w pracy (pralnia chemiczna) zły dzień i pokłóciła się z wszystkimi klientami, a ci "zrewanżowali" się wpisami do owej księgi. :lol:

Awatar użytkownika
Helmutt
Posty: 324
Rejestracja: 18 paź 2007, o 06:20
Lokalizacja: LUBLIN

Post autor: Helmutt » 8 lis 2007, o 07:53

Niestety, do tej pory gdzieniegdzie uchowały się sklepy z tradycjami rodem z PRL-u. No i ja mam zawsze pecha mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie takowego przybytku.... Ot niefart.

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 8 lis 2007, o 08:02

Relikt dawnej epoki. Takie "perełki" trzeba pielęgnować. :lol: Pomyśl jak by było, gdyby specjalnie otwarto taki peerelowski sklep z peerelowskimi produktami w ówczesnych opakowaniach, itp. Myślę, że dużo ludzi z sentymentu zaczęłoby tam robić zakupy. :lol:

Awatar użytkownika
Helmutt
Posty: 324
Rejestracja: 18 paź 2007, o 06:20
Lokalizacja: LUBLIN

Post autor: Helmutt » 8 lis 2007, o 08:04

...i jeszcze z peerelowskimi sprzedawczyniami i peerelowskim podejściem do klienta :) Te rzeczy mam niestety na co dzień w moim sklepie, nie trzeba muzeum zakładać :)

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 8 lis 2007, o 11:53

Elle pisze:Relikt dawnej epoki. Takie "perełki" trzeba pielęgnować. :lol: Pomyśl jak by było, gdyby specjalnie otwarto taki peerelowski sklep z peerelowskimi produktami w ówczesnych opakowaniach, itp. Myślę, że dużo ludzi z sentymentu zaczęłoby tam robić zakupy. :lol:


Obowiązkowo z komitetem kolejkowym. :lol:
A co do sentymentu. Ludzie są po prostu przekorni i mają krótka pamięć, stąd się biorą te wszystkie sentymenty i opowieści, że kiedyś było lepiej. Gdyby postali kilka godzin w kilkusetmetrowej kolejce, potem się trochę pościskali (w latach 70. mojej cioci w sklepie mięsnym w kolejce złamali żebra), to by im od razu przeszło. Ale cóż, niedawno ktoś na jakimś forum stwierdził, że przyjechał po 25 latach do Polski i wtedy jedzenie w sklepach było lepsze niż dzisiaj. Eeeech...

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 8 lis 2007, o 15:47

Dudzio pisze: Ale cóż, niedawno ktoś na jakimś forum stwierdził, że przyjechał po 25 latach do Polski i wtedy jedzenie w sklepach było lepsze niż dzisiaj. Eeeech...
-------------------------------------------------
Bo było! :( Dudziu, przypomnij sobie, jak smakowała szynka, czy baleron! :cry:
A teraz dostajesz coś ociekające wodą, co następnego dnia zielenieje i jest nie do jedzenia...Dzisiaj z kilograma mięsa robią 1,30 - to jakie to może być? :x

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 8 lis 2007, o 16:52

Niestety, masz rację Elle, teraz wyszystko nastawione jest na jak największy zysk, jak najmniejszym kosztem. Dlatego w dzisiejszych produktach żywnościowych aż roi się od konserwantów chemicznych, przecież obecnie takie konserwanty, jak benzoesan sodu czy sorbinian potasujest są używane powszechnie, nawet przy produkcji zwykłych paluszków. Mój dziadek robił wędliny, używał tylko zwykłych, naturalnych przypraw i miały one swój niepowarzalny smak i aromat.

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 8 lis 2007, o 18:12

Teraz to nawet ciezko kupic zwylka porzadna bulke , wszedzie typ fancuski takie napompowane powietrzem jak ja to mowie , na szczescie w moim sklepiku pojawily sie ostatnio takie bulki jak dawniej.
A pasztet z puszki to teraz pianka a nie pasztet...

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 8 lis 2007, o 23:46

Elle pisze:
Dudzio pisze: Ale cóż, niedawno ktoś na jakimś forum stwierdził, że przyjechał po 25 latach do Polski i wtedy jedzenie w sklepach było lepsze niż dzisiaj. Eeeech...
-------------------------------------------------
Bo było! :( Dudziu, przypomnij sobie, jak smakowała szynka, czy baleron! :cry:
A teraz dostajesz coś ociekające wodą, co następnego dnia zielenieje i jest nie do jedzenia...Dzisiaj z kilograma mięsa robią 1,30 - to jakie to może być? :x
Baleron albo szynka? Owszem może inaczej smakowały, ale nie pamietam. Smakowały, bo to był rarytas. Jadało sie je od wielkiego dzwonu, wystane w kolejkach przed świętami. Chyba, ż ektoś miał znajomych na wsi, którzy mieli świniobicie i odstapili trochę wiejskiej kiełbasy, albo wędzonki. Jeszcze jak ktoś miał kogos uprzywilejowanego, mógł korzystać ze sklepów "za żółtymi firankami". Były też sklepy komercyjne, gdzie mięso i wędliny były dużo droższe. Na codzień kiełbasa zwyczajna, kartkowa, była ohydna. W klatach siedemdziesiątych nawet chodziła pogłoska, że dodają do niej mięso z nutrii. Ja pisze o tym co się jadało na codzień i pamietam te ochłapy, bo wysyłano mnie jako chłopaka po zakupy na kartki w nadziei, że sklepowa się zlituje i da mi lepszy kawałek padliny. Salceson (czerwony na przykład) miał tyle kości i chrząstek, że był nie do zjedzenia. O wątrobianej nie wspomnę. Po zjedzeniu przez ojca kawałka kiełbasy baraniej na gorąco musiałem ojca wieźć do kliniki z ostrym zapaleniem woreczka żółciowego. Mało nie rozstał się życiem. Już za Gierka karmiono trzodę mączkami rybnymi i innym draństwem.
Co do pieczywa - w sklepach PSS Społem chleb to był kwaśny i kruszący się gniot. Uczciwe pieczywo można było kupić u prywatnych piekarzy, gdzie kolejki za chlebem ustawiały się o 4-5 rano. Bułki? Pamiętacie smiech z ministra Krasińskiego, który zapewniał, ze wreszcie w sklepach będzie można kupić "chrupiące bułeczki"? "Chrupiące bułeczki ministra Krasińskiego" stały się synonimem czegoś obiecanego, a niemożliwego do zrealizowania, wyśmiewanego przez satyryków (tak jak np. sznurek do snopowiązałek). Pod Przemyślem skazano jakiegoś faceta, który jeździł do małych miejscowości i sprzedawał prawdziwe chrupiące bułeczki kupione u prywaciarza z minimalnym, groszowym zyskiem.
A teraz? Owszem są wędliny ociekające, paskudne, ale też ożna kupić wędzone starą metodą, jak szynki i kiełbasy wiejskie, które smakują jak powinny. Tylko nie w supermarketach i hipermarketach i są droższe.

Awatar użytkownika
wilma
Posty: 1455
Rejestracja: 31 maja 2007, o 13:29

Post autor: wilma » 9 lis 2007, o 08:19

Niestety nie pamietam lat 70 i tego co wtedy bylo w sklepach ale pózniejszy okres pamietam dobrze.Chleb z normalnego sklepu byl dobry i bulki tez byly.Mleko bylo pod drzwi.Po mieso jezdzilo sie do Zakladów miesnych i bylo to eleganckie miesko i wedliny tez.Smietane moja mama kupowala od pani ,która pracowala w mleczarni,jajka mielismy od znajomej ze wsi,na Swieta mama jezdzila do Baltony i kupowala pomarancze,banany i mandarynki.Kawe,proszki,slodycze,alkohol i papierosy mama tez tam kupowala.A jesli chodzi o dzisiejsze wedlinyi i mieso,to nigdy nie kupuje ich w marketach ,tylko w sklepach miesnych i nie moge zlego slowa na nie powiedziec.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 9 lis 2007, o 13:23

[quote="wilma"]na Swieta mama jezdzila do Baltony i kupowala pomarancze,banany i mandarynki./quote]


Banany były owocem najtrudniej dostępnym. Do momentu kiedy pojawiły się w sklepach bez ograniczeń (ok. 1990r.) jadłem je kilka razy, w tym raz w NRD kupione od sowieckich oficerów. Znacznie częściej widywałem je w telewizji. :D. Pomarańcze "rzucali" ( tak, mówiło sie wtedy "rzucali") częściej z okazji świąt państwowych (1 maja, 22 lipca), albo Bożego Narodzenia lub na Wielkanoc. Tak, że jadłem je za komuny z kilkanaście razy. Oczywiście były sprzedawane z ograniczeniem np. po jednym kilogramie. Mama zawsze potem skwapliwie zbierała skórki do kandyzowania. Kto miał dolce od rodziny z USA albo z Zachodu mógł kupować w PeKaO (późniejsze Peweksy) paczki z pomarańczami. Też nie zawsze bywały. Oczywiście były miejsca gdzie można je było kupić prawie zawsze np. na Bazarze Różyckiego w Warszawie, ale ceny były horrendalne.
Generalnie banany i pomarańcze zaczęły się pojawiać w prywatnych sklepach owocowo-warzywnych gdzieś w okolicach 1988/89r. ale i to nie wszędzie. Pamiętam, że jak byłem we Wrocławiu kupiłem trochę bananów i pomarańczy dla żony w ciąży, bo tam gdzie mieszkałem jeszcze nie było.
O takich owocach jak kiwi nie mieliśmy pojęcia. Kolega w 1990 r. pojechał do pracy i w Paryżu kiedy zobaczył kiwi na straganie myślał, że to jakieś dziwne ziemniaki :lol:
Mandarynke zobaczyłem pierwszy raz kiedy koleżanka mamy wróciła z odwiedzin u rodziny we Francji i przywiozła mi 3 (słownie trzy) sztuki. Jadłem je po jednej na dzień.
Winogrona, brzoskwinie i arbuzy pojawiały się też z rzadka w lecie, kiedy akurat przyszedł transport z Bułgarii i "rzucili". Od razu ustawiały się do nich spore kolejki.

Awatar użytkownika
mutant
Posty: 617
Rejestracja: 19 cze 2007, o 15:11

Post autor: mutant » 9 lis 2007, o 13:35

Jeszcze były kubańskie pomarańcze. Takie bardziej żółtozielone. One były łatwiej dostępne, przynajmniej w pierwszej połowie lat 80.

Pamiętam stanie po kolejkach po bobo fruty, które kupowało się całymi "zgrzewkami", czyli w takich opakowaniach - na dole kartonik, a na górze folia. A jak smakowały! Pewnie tak samo jak teraz, tylko teraz z dobrobytu "w dupach nam się poprzewracało".
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".

ODPOWIEDZ