Artykuly spozywcze z dawnych lat

Moderatorzy: Robi, biały_delfin

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 19 sty 2009, o 21:50

Wspomnienia stołówkowkowe zaczynają się od straszliwego smrodu przypalonego goracego mleka z kożuchem, w ramach "szklanki mleka" zapedzani byliśmy na dlugiej przerwie, jedynym sposobem niepicia tego paskudztwa bylo demonstracyjne spozycie jabłka na oczach wychowawczyni :wink: .
Makaron z truskawkami jako danie główne, kompot truskawkowy- rozmoknięte truskawki, wyprane ze smaku, zamiast truskawek rabarbar w sezonie. Kaszanka smażona taka rozbabrana na talerzu, czasami z ziemniakami lub pajda chleba. W dnie bezmiesne często było podawane do ziemniakow jajko sadzone. Kurczak skladał się wyłącznie z kości i skóry, zresztą jednym kurczakiem mogli wykarmić całą szkołę, był pokrojony na takie małe skrawki. Składniki mielonego to byla 98% bulki tartej plus coś tam jeszcze żeby bułka się kupy trzymała.
Ważny był też "entourage", czyli sposób podawania, czekanie w kolejce do okienka, uwagi dyżurnej nauczycielki (zapchajcie buzię jedzeniem i będźcie cicho) koledzy obrzydzający
jedzenie, "zakopywanie" twardej jak podeszwa pieczeni pod ziemniaki, zmuszanie
"niejadków" do zjedzenia "przynajmniej mięsa", hałas i zadziwiającą schludność w dniu nalotów sanepidu. :lol:

juka
Posty: 1328
Rejestracja: 19 wrz 2007, o 22:50

Post autor: juka » 19 sty 2009, o 21:57

Eryku, do Twoich wspomnień dorzucę jeszcze stołówkowe "zabawy" typu strzelanie z widelca np. makaronem i nalewanie zupy z wiadra, zazwyczaj metalowego.

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 19 sty 2009, o 21:59

juka pisze:Nalewanie zupy z wiadra, zazwyczaj metalowego.
Zazwyczaj poobijaną chochlą. :wink:

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 19 sty 2009, o 22:06

Dudzio pisze:Bywały jeszcze stołówkach zupy owocowe.
Ja ze słodkości do obiadu trawię tylko naleśniki i desery (jak dają) .
:mrgreen: Znaczy się, jak jesteś grzeczny. :cool:
Czyli nie tolerujesz, jak mój wujek "wynalazków" typu: rolada ze śliwkami. :smile:

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 19 sty 2009, o 22:16

Robi pisze:Na szkolnej stolowce to zdarzaly sie cuda.
Mnie sie kiedys trafily golabki z larwa muchy plujki a jablko ktore bylo na deser mialo wydlubany palcem otwor , jak poszedlem reklamowac to mi je zabrano i nie dano drugiego...
Oł fuuuuuj. :mad: Brat i tata pojechali kiedyś na wycieczkę do Krakowa. Mama zapakowała im kurczaka, który, kiedy go rozpakowywali zaczął się ruszać.... Tzn. nie on, a robaki,które zdążyłe się wylęgnąć w drodze. :mad:
:lol: :lol: :lol:

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 19 sty 2009, o 22:19

Eryk75 pisze:
juka pisze:Nalewanie zupy z wiadra, zazwyczaj metalowego.
Zazwyczaj poobijaną chochlą. :wink:
Eryku, ty jakąś straszliwą traumę przeżyłeś. Do odnośnie twojej długiej wypowiedzi. :grin:

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 19 sty 2009, o 23:02

Ja pamiętam herbatę nalewaną z wielkiego gara.
Larwa muchy plujki, to też białko przecież. Bardzo wartościowe dla młodego organizmu. :lol:
A co do kultury podawania? No cóż, była taka jak ówczesne czasy. Siermiężne i ubogie dla zdecydowanej większości. Ale za to Polska rosła w siłę. W końcu Bareja miał o czym kręcić filmy.
Poza tym było dużo przypadków okrajania porcji kosztem dzieci. Znam przypadek, kiedy kierowniczka jednego z przedszkoli wraz z rodziną (w tym duży pies) żywiła się za darmo na konto przedszkola - wszystko z porcji dla dzieciaków. Ale była "ustawioną" towarzyszką, mąż także, więc nikt im nie podskoczył.
Ostatnio zmieniony 19 sty 2009, o 23:07 przez Dudzio, łącznie zmieniany 1 raz.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 19 sty 2009, o 23:05

Elle pisze: Oł fuuuuuj. :mad: Brat i tata pojechali kiedyś na wycieczkę do Krakowa. Mama zapakowała im kurczaka, który, kiedy go rozpakowywali zaczął się ruszać.... Tzn. nie on, a robaki,które zdążyłe się wylęgnąć w drodze. :mad:
:lol: :lol: :lol:
To oni przez Rzym jechali? :lol:
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej

juka
Posty: 1328
Rejestracja: 19 wrz 2007, o 22:50

Post autor: juka » 19 sty 2009, o 23:22

Dudzio pisze: Znam przypadek, kiedy kierowniczka jednego z przedszkoli wraz z rodziną (w tym duży pies) żywiła się za darmo na konto przedszkola - wszystko z porcji dla dzieciaków.
Pamiętam, jak w czasach kryzysu panie kucharki wychodziły z pracy z torbami :wink:.

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 19 sty 2009, o 23:29

Elle pisze:Eryku, ty jakąś straszliwą traumę przeżyłeś. Do odnośnie twojej długiej wypowiedzi. :grin:
Tak źle nie było :wink: , konsuwowałem wszystko za wyjątkiem mlecznych dań :lol: , tak mnie naszło na wspomnienia z okresu żywienia stołówkowego.

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 20 sty 2009, o 00:02

Eryk75 pisze: [...] , tak mnie naszło na wspomnienia z okresu żywienia stołówkowego.
-Puree ze smalcem
-Nie ma smalcu! Z dżemem może być puree!
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej

qba83
Posty: 621
Rejestracja: 17 gru 2008, o 05:28

Post autor: qba83 » 20 sty 2009, o 04:22

Ja ze stołówkowych dań pamiętam, że smakowały mi pierogi leniwe z bułką tartą i cukrem. Do dziś je uwielbiam, co mojej babci i cioci wydaje się dziwne, że coś takiego można jeść (z kolei ze śmietaną nie lubię). Lubiłem też puree ziemniaczane i do tego sos. Na stołówce tej wówczas pierwszy raz jadłem zupę owocową i mi nie smakowała. Do dziś jest dla mnie niejadalna. Nieraz podawali chleb, który miał zapach perfum, uzywanych przez kelnerki, a w liściu sałaty można było znaleźć ślimaka. W sklepiku szkolnym sprzedawali prażynki, ale różniły sie one od tych co są dziś. Pakowane były w przezroczyste małe foliowe torebeczki i pierwsza wersja to były ziemniaczane solone płatki, a druga kratki o smaku smażonej ryby. Niestety znikły wyparte przez snaki i star chipsy.

Awatar użytkownika
wilma
Posty: 1455
Rejestracja: 31 maja 2007, o 13:29

Post autor: wilma » 20 sty 2009, o 07:43

A ja wcale nie jadałam na stołówkach.Jedyne uspołecznione jedzenie to były posiłki szpitalne podobne do tych opisanych przez was.Zatrułam się tylko raz sałatkami rybnymi.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 20 sty 2009, o 08:09

qba83 pisze:Ja ze stołówkowych dań pamiętam, że smakowały mi pierogi leniwe z bułką tartą i cukrem. Do dziś je uwielbiam, co mojej babci i cioci wydaje się dziwne, że coś takiego można jeść (z kolei ze śmietaną nie lubię). [...]

[...] W sklepiku szkolnym sprzedawali prażynki, ale różniły sie one od tych co są dziś. Pakowane były w przezroczyste małe foliowe torebeczki i pierwsza wersja to były ziemniaczane solone płatki, a druga kratki o smaku smażonej ryby. Niestety znikły wyparte przez snaki i star chipsy.
Pirogi leniwe z bułką też bardzo lubię, ale bez cukru. Zresztą są tacy, którzy lubią też placki ziemniaczane z cukrem (w barach mlecznych była taka opcja). Ja uważam że albo coś jest słone, albo słodkie (z kilkoma wyjątkami). Tak już mam wyrobiony smak. Widać musiałem być karmiony w dzieciństwie jakimś słono-słodkim paskudztwem. Zresztą nie znosiłem tez surówki z podgotowanej czerwonej kapusty potem zaprawionej jakimś cukrem i octem, czy może wymieszanej z jakimś winnym jabłkiem. Do dziś mnie odrzuca na samą myśl.
A te prażynki o smaku smażonej ryby to może wynik użycia do ich smażenia oleju przetworzonego wcześniej w smażalni rybek? :lol:
Te prażynki w postaci białych płatków to dzisiaj też można kupić. Są robione przez jakieś małe zakłady. Wtedy to był odpowiednik chipsów.
Innym takim produktem "przekąskowym" Był ryż dmuchany. Nie był solony. Skrzypiał jak styropian.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 20 sty 2009, o 08:12

wilma pisze:A ja wcale nie jadałam na stołówkach.Jedyne uspołecznione jedzenie to były posiłki szpitalne podobne do tych opisanych przez was.Zatrułam się tylko raz sałatkami rybnymi.
W szpitalnym jedzeniu największe męczarnie sprawia mi biały ser pod różnymi postaciami. Kwaśny jak zajzajer. W niektórych szpitalach zwany "białym szaleństwem". Już wolę jeść chleb z masłem.
A pasta rybna z jakichś wymieszanych makrelo-śledziowych zwłok to też osobny temat.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej

ODPOWIEDZ