Elle pisze:Dudzio pisze: Ale cóż, niedawno ktoś na jakimś forum stwierdził, że przyjechał po 25 latach do Polski i wtedy jedzenie w sklepach było lepsze niż dzisiaj. Eeeech...
-------------------------------------------------
Bo było!
Dudziu, przypomnij sobie, jak smakowała szynka, czy baleron!
A teraz dostajesz coś ociekające wodą, co następnego dnia zielenieje i jest nie do jedzenia...Dzisiaj z kilograma mięsa robią 1,30 - to jakie to może być?
Baleron albo szynka? Owszem może inaczej smakowały, ale nie pamietam. Smakowały, bo to był rarytas. Jadało sie je od wielkiego dzwonu, wystane w kolejkach przed świętami. Chyba, ż ektoś miał znajomych na wsi, którzy mieli świniobicie i odstapili trochę wiejskiej kiełbasy, albo wędzonki. Jeszcze jak ktoś miał kogos uprzywilejowanego, mógł korzystać ze sklepów "za żółtymi firankami". Były też sklepy komercyjne, gdzie mięso i wędliny były dużo droższe. Na codzień kiełbasa zwyczajna, kartkowa, była ohydna. W klatach siedemdziesiątych nawet chodziła pogłoska, że dodają do niej mięso z nutrii. Ja pisze o tym co się jadało na codzień i pamietam te ochłapy, bo wysyłano mnie jako chłopaka po zakupy na kartki w nadziei, że sklepowa się zlituje i da mi lepszy kawałek padliny. Salceson (czerwony na przykład) miał tyle kości i chrząstek, że był nie do zjedzenia. O wątrobianej nie wspomnę. Po zjedzeniu przez ojca kawałka kiełbasy baraniej na gorąco musiałem ojca wieźć do kliniki z ostrym zapaleniem woreczka żółciowego. Mało nie rozstał się życiem. Już za Gierka karmiono trzodę mączkami rybnymi i innym draństwem.
Co do pieczywa - w sklepach PSS Społem chleb to był kwaśny i kruszący się gniot. Uczciwe pieczywo można było kupić u prywatnych piekarzy, gdzie kolejki za chlebem ustawiały się o 4-5 rano. Bułki? Pamiętacie smiech z ministra Krasińskiego, który zapewniał, ze wreszcie w sklepach będzie można kupić "chrupiące bułeczki"? "Chrupiące bułeczki ministra Krasińskiego" stały się synonimem czegoś obiecanego, a niemożliwego do zrealizowania, wyśmiewanego przez satyryków (tak jak np. sznurek do snopowiązałek). Pod Przemyślem skazano jakiegoś faceta, który jeździł do małych miejscowości i sprzedawał prawdziwe chrupiące bułeczki kupione u prywaciarza z minimalnym, groszowym zyskiem.
A teraz? Owszem są wędliny ociekające, paskudne, ale też ożna kupić wędzone starą metodą, jak szynki i kiełbasy wiejskie, które smakują jak powinny. Tylko nie w supermarketach i hipermarketach i są droższe.