Chemia i kosmetyki z dawnych lat
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Płyn K jak najbardziej, ale faktycznie wymagał usprawnień, bo miał małą dziurkę, za to Ludwik lał jak należy Tak teraz myślę o tym Ludwiku i wydaje mi się, że były mniejsze i większe butelki - chyba póllitrowe i większe (0,75, 1l?), różniły się nieco kolorami. Pamietam, że nie wszystkie nadawały się do tego dyngusowego lania - czy nie miały odpowiedniej końcówki, czy były za duże, nie pamietam już.
-
- Posty: 292
- Rejestracja: 24 maja 2006, o 21:10
Ej, ale pamiętam podpaski. To były kawały waty w takiej siateczce z nitek. Następna generacja przypominała już bardziej te współczesne, ale nie było mowy o pasku do przyklejania (nie mówiąc już o skrzydełkach), więc tradycyjnie przesuwały się do tyłu. Idziesz sobie ulicą, a tu czujesz, że podpaskę masz prawie na plecach. Trzeba było wskakiwać gdzieś do bramy i poprawiać (dobrze, że nie było wtedy domofonów).
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".
-----------------------------------------------------------------mutant pisze:Ej, ale pamiętam podpaski. To były kawały waty w takiej siateczce z nitek. Następna generacja przypominała już bardziej te współczesne, ale nie było mowy o pasku do przyklejania (nie mówiąc już o skrzydełkach), więc tradycyjnie przesuwały się do tyłu. Idziesz sobie ulicą, a tu czujesz, że podpaskę masz prawie na plecach. Trzeba było wskakiwać gdzieś do bramy i poprawiać (dobrze, że nie było wtedy domofonów).
Oj koleżanko, prawdę piszesz, prawdę. Też pamiętam te siatkowane cuda.
Mam nawet jedno niemiłe wspomnienie w związku z "wyżej wymienioną" , ale na tym skończę.
Można było nabyć też taki "wynalazek" jak pasta do zębów NIVEA, która idealnie czyściła srebro i buty czeszki (aby były białe, po wypraniu należało wetrzeć w nie pastę do zębów Nivea), żeby podobno też. Dla dzieci była pasta Bambino, o smaku pomarańczowym, ze zwierzątkami na tubce, miała zabójczy zapach, aż się chciało ją zjeść
Była też polska pasta do zębów o smaku owocowym dla dzieci. Jak przez mgłę pamietam, że były na niej jakieś symbole zwierzątek. Chyba miała kolor zbliżony do pomarańczowego.Elle pisze:Ja pamietam bambino ale chyba miętową, taką jak pozostałe, a może mi się wydaje? Ale chyba gdyby miała smak owocowy, to bym pamiętała. Na tubce była zdaje się biała wiewórka na łososiowym tle.
Z Węgier przywożono pastę dla dzieci o smaku gumy do żucia, z żółtym słoniem na zielonej tubce.
Nie pamietam nazwy pasty,wiem ,ze na opakowaniu byla wiewiórka,taka sama ,która na plakacie w gabinecie u dentysty zachecala do mycia zebów.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Ok, to ja coś o makijażu z tamtych lat.....Moja mama pierwszy makijaż w szkole średniej zrobiła sobie plakatówkami, hehe nieźle. Zawsze wspomina, że prawdziwych cieni do oczy używała tylko pani aptekarzowa...
Cienie do powiek, pojawiały się w latach 60-tych, ale to były z zagranicznych wojaży np. Isadory. Potem w latach 70-tych ogólnie dostępną marką była Celia.
Tusz do rzęs był w takim małym plastikowym pudełeczku, w którym znajdował sie malutki grzebyczek i tubka (wielkości małej maści, no. Oxycortu). Należało wycisnąć czarne mazidło na grzebyczek i rozprowadzić równomiernie na rzęsach. Na pewno dziwicie się oglądając piosenkarki z tamtych lat..tak właśnie owo tusze strasznie sie rozmazywały i kleiły na grubo rzęsy, hehehehe.
Pudry były tylko w kamieniu i wyglądały dokładnie jak współczesne.
Pamiętam jeszcze lakiery do włosów..mhmm..jak je opisać?? Do rozprowadzenia lakieru służyło takie specjalne urządzenie z gumową gruszka (prawie jak dla niemowląt) i dyfuzorem. Kupowało się jedynie wkład czyli lakier w szklanej buteleczce.
Szampony...mnóstwo ziołowych w szklanych małych buteleczkach.
Poza tym w powszechnym użyciu były rożnego rodzaju sole morskie ( w bardzo ciekawych pojemnikach szklanych-do tej pory mam kilka)i płyny na bazie ziół do kąpieli, np. na reumatyzm itp.
A pamiętacie patyczki do uszu? Po prostu zapałka i troszkę waty.
Cienie do powiek, pojawiały się w latach 60-tych, ale to były z zagranicznych wojaży np. Isadory. Potem w latach 70-tych ogólnie dostępną marką była Celia.
Tusz do rzęs był w takim małym plastikowym pudełeczku, w którym znajdował sie malutki grzebyczek i tubka (wielkości małej maści, no. Oxycortu). Należało wycisnąć czarne mazidło na grzebyczek i rozprowadzić równomiernie na rzęsach. Na pewno dziwicie się oglądając piosenkarki z tamtych lat..tak właśnie owo tusze strasznie sie rozmazywały i kleiły na grubo rzęsy, hehehehe.
Pudry były tylko w kamieniu i wyglądały dokładnie jak współczesne.
Pamiętam jeszcze lakiery do włosów..mhmm..jak je opisać?? Do rozprowadzenia lakieru służyło takie specjalne urządzenie z gumową gruszka (prawie jak dla niemowląt) i dyfuzorem. Kupowało się jedynie wkład czyli lakier w szklanej buteleczce.
Szampony...mnóstwo ziołowych w szklanych małych buteleczkach.
Poza tym w powszechnym użyciu były rożnego rodzaju sole morskie ( w bardzo ciekawych pojemnikach szklanych-do tej pory mam kilka)i płyny na bazie ziół do kąpieli, np. na reumatyzm itp.
A pamiętacie patyczki do uszu? Po prostu zapałka i troszkę waty.