w szpitalu (na oddziale dzieciecym)

Moderatorzy: Robi, biały_delfin

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 13 lis 2007, o 20:15

Delfinie - przeczytałeś moją historię, a twoja to istny horror. :shock: Wiesz, oglądałam rok temu film o ludziach, którzy przeżyli operację bez znieczulenia, czy narkozy - BO NIE ZADZIAŁAŁY, a oni nie mogli o tym powiedzieć, bo już byli unieruchomieni, mięśnie zwiotczałe i kroili ich na żywca. Niektórzy w ostatniej chwili mrugnęli powieką i ktoś to zauważył...a niektórzy nie zdołali. :?

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 13 lis 2007, o 21:34

Elle pisze:a twoja to istny horror. :shock:

nie, w końcu pielęgniarka (skutecznie poinformowana prze ze mnie i jakąś koleżankę z sąsiedniego łóżka) i lekarze zdawali sobie z tego sprawę. wzystko skończyło się dobrze. Opatrzność czuwała.
(to co wspomniałaś to dopiero koszmar a la łódzkie pogotowie)

z innej beczki na wesoło:
kilka lat temu leżałem na obserwacji, na sali było kilku facetów pod 50kę i ja - 20parolatek.
nudziło im się, gdy jeden z nich wyszedł wsypali koledze całą solniczkę do zupy i czekamy co będzie :D.
Facet zaczął jeść: "O jaką smaczną zupę mleczną ostatnio dają" :lol: a my dusimy się ze śmiechu i lejemy po nogach :lol: :lol: :lol:
żeby było ciekawiej - wszystko działo się na Kardiologii :D
tyle o dużych 50letnich dzieciach
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 13 lis 2007, o 21:38

biały_delfin pisze: nie widziałem że w szpitalach też są "Zielone noce."


"Zielone noce"? Ba, ja spotkałem się z namiastką "fali" na oddziale dziecięcym.

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 13 lis 2007, o 22:58

Dudzio pisze:
biały_delfin pisze: nie widziałem że w szpitalach też są "Zielone noce."


"Zielone noce"? Ba, ja spotkałem się z namiastką "fali" na oddziale dziecięcym.
-------------------------------------------------------------
:shock:
Zdziczenie obyczajów sięgnęło nawet szpitali najpierw wojsko, potem szkoła, a teraz szpitale. No koniec świata! :shock: Mam nadzieję, że na OIOMY "dowcipnisie" nie przedostają się. :|

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 13 lis 2007, o 23:12

Elle pisze:
Dudzio pisze:
biały_delfin pisze: nie widziałem że w szpitalach też są "Zielone noce."


"Zielone noce"? Ba, ja spotkałem się z namiastką "fali" na oddziale dziecięcym.

-------------------------------------------------------------
:shock:
Zdziczenie obyczajów sięgnęło nawet szpitali najpierw wojsko, potem szkoła, a teraz szpitale. No koniec świata! :shock: Mam nadzieję, że na OIOMY "dowcipnisie" nie przedostają się. :|


Cały numer polega na tym, ze ja zetknąłem się z tym w połowie lat 70. Leżałem w związku z wirusowym zapaleniem opon mózgowych. Wtedy była epidemia. Wypróbowywano na mnie jakąś nową penicylinę, co wiązało się z koniecznością przyjmowania injekcji trzy razy dziennie i kroplówek. Oba pośladki miałem pokłute jak sito i spuchnięte. Na sali sześcioosobowej był taki najstarszy chłoptaś, który wymyslił sobie, że będzie nas dyscyplinował. Robił z ręcznika tzw. "marchewę" moczył ją w wodzie i jak ktoś naruszył zasady, jakie wprowadził, walił tą "marchewą". Po kilku dniach powiedziałem o tym rodzicom. Ci poszli do pielęgniarek. Zagrożono mu, że jeśli coś takiego się zdarzy, zdejmą spodnie od piżamy i cały dzień będzie musiał spędzic pod kołdrą w łóżku. To był straszny wstyd. Poskutkowało. Nie odzywał sie potem do mnie. A kiedy wyszedłem ze szpitala od razu zachorowałem na ospę wietrzną i szkarlatyne jednocześnie. Pewnie złapałem je w szpitalu. I znowu penicylina...

A "zielone noce" są i dzisiaj. Spotkałem się z tym w CZD, ale to ma raczej taki wymiar humorystyczny i bardzo żartobliwy np. jakieś lekkie posmarowanie pastą do zębów. Wszystkie dzieciaki się z tego śmieją. Trudno się dziwić, w sytuacji kiedy przebywają na oddziałach kilka tygodni, czy miesięcy to się nudzą.

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 14 lis 2007, o 10:21

Ja bylem w 84 i podobne sytuacje mialy miejsce

rafklim
Posty: 14
Rejestracja: 9 lis 2007, o 09:38

Post autor: rafklim » 14 lis 2007, o 12:58

Nie wspominam takiego pobytu dobrze, bo miałem pęknietą watrobę i ledwie mnie uratowali.
miałem wtedy 9lat i leżałem 9dni :P
na sali kilkunastoosobowej do której nie mogli wchodzić rodzice.
Ale pamiętam jeden śmieszny szczegół. Leżeli niedaleko dwaj rowerzyści którzy stuknęli się czołowo głowami jadąc na rowerach właśnie.
jeden miał wstrząs mózgu a drugi wklęśniętą czaszkę ale bez komplikacji.

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 14 lis 2007, o 14:32

rafklim pisze: na sali kilkunastoosobowej do której nie mogli wchodzić rodzice.
Wtedy w szpitalach obowiązywał "zimny wychów dzieci". Wizyty tylko w odwiedziny w niedzielę i żadnych czułości. Czasem rodzicom udało sie przekraść w dzień powszedni. Dużo też zależało od ordynatora oddziału. Pewnie, bo to tylko bałagan sie robił, dzieci wyły i był kłopot. :evil: Taka praktyka obowiązywała do początku lat 90. Jeszcze kiedy mój syn leżał w 1990r. to pani ordynator zabraniała wizyt poza ustalonami godzinami. A syn wył z tęsknoty. Żona mogła go oglądać tylko przez okienko w ścianie. W połowie lat 90. to się zmieniło, rodzice mogli być z dziećmi ile chcieli i kiedy chcieli. Nie wiem, czy to przez zmianę podejścia (doszli do wniosku, że dziecko też człowiek) , czy czystego rachunku korzyści. Rodzice przeciez często wyręczają pielęgniarki i salowe.

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 14 lis 2007, o 15:28

Coś mi się zaczyna kojarzyć z tą karą leżenia bez spodni pod kołdrą.

a co do "zimnego wychowu" to pamiętam raz, że kiedy pielęgniarka powiedział mi z tata przyszedł, poleciałem na koniec korytarza, (zamiast do okna) i go tam nie zastałe - byłem trochę zawiedziony.
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 14 lis 2007, o 17:44

Dudzio pisze: Wtedy w szpitalach obowiązywał "zimny wychów dzieci". Wizyty tylko w odwiedziny w niedzielę i żadnych czułości. Czasem rodzicom udało sie przekraść w dzień powszedni. Dużo też zależało od ordynatora oddziału. Pewnie, bo to tylko bałagan sie robił, dzieci wyły i był kłopot. :evil: Żona mogła go oglądać tylko przez okienko w ścianie.
-----------------------------------------------------------------
Niestety, mnie tez to dotknęło. Moja mama, chociaż pracowała w służbie zdrowia, przychodziła do mnie tylko w nocy, kiedy jej nie widziałam, bo inaczej byłoby wycie (znane z wcześniejszych doświadczeń). Potem ja byłam śmiertelnie obrażona w czasie odbierania mnie do domu, bo byłam pewna, że w ogóle do mnie nie przyszła ani ona ani tata i nawet wypowiedziałam słynne zdanie, które mama do dziś wspomnina z lekkim dreszczykiem: "A mówiłaś, że mnie kochasz" :cry: 8)

Awatar użytkownika
Elle
Posty: 2178
Rejestracja: 7 cze 2007, o 18:15
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Elle » 14 lis 2007, o 20:44

Dudzio pisze: Zagrożono mu, że jeśli coś takiego się zdarzy, zdejmą spodnie od piżamy i cały dzień będzie musiał spędzic pod kołdrą w łóżku. To był straszny wstyd. Poskutkowało. Nie odzywał sie potem do mnie. A kiedy wyszedłem ze szpitala od razu zachorowałem na ospę wietrzną i szkarlatyne jednocześnie. Pewnie złapałem je w szpitalu. I znowu penicylina...
----------------------------------------------------
Dzisiaj w szpitalu byłby już Rzecznik Praw Dziecka. :roll:
Przy całym tragizmie sytuacji, widzę też komizm... :wink: Nawet nie wiedziałam, że można zachorować na dwie choroby jednocześnie, po ciężkiej trzeciej. A tamten coś złapał? :mrgreen:

Awatar użytkownika
wilma
Posty: 1455
Rejestracja: 31 maja 2007, o 13:29

Post autor: wilma » 15 lis 2007, o 09:20

U nas w szpitalu zielonych nocy nie bylo,bo o wyjsciu dowiadywalismy sie w ten sam dzien w trakcie rannego obchodu.Mój maz w pobytach szpitalnych bije mnie na glowe.Polowe dziecinstwa przelezal w szpitalach.Min lezal w szpitalu na terenie stoczni gdanskiej w czasie strajków.Dzis mówi,ze na jego oczach rodzila sie historia.Kiedy Zomo zajelo szpital nie bylo odwiedzin.Jedynie maz mial odwiedziny.Przyszedl do niego szwagier w mundurze ORMO z kolegami.To byl straszny obciach!
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 15 lis 2007, o 13:27

W dzieciństwie na szczęście tylko raz zaliczyłem szpital. W listopadzie 1985 miałem operowaną przepukline, przed samą operacją nie był jeszcze źle (świetlica, nawet mieliśmy lekcje, przychodziła pani, która je prowadziłą), gorzej było po zabiegu m.in. dlatego, że jako środek znieczulająco-usypiający podano mi eter, co potęgowało później pragnienie, a ja z powodu zoperowanej przepukliny nie mogłem przyjmować żadnych płynów przez 1 dzień. Niestety musiałem się męczyć "umierałem z pragnienia", język przyschnięty do podniebienia, spieczone wargi, mama mogła mi tylko zwilżyć usta.
Tak ogólnie ujmując to zastrzyki i pobieranie krwi zbytnio mnie nie przerażały, do przyjemnych nie należały, ale jak trzeba było przez to przejść mówiło się trudno. Gorzej było z wizytami u dentysty w przypadku usuwania mlecznych żebów, to był istny horror, szczególnie w wieku przedszkolnym. Do tego stopnia byłem zestresowany tymi wizytami, że raz w wieku 6-7 lat będąc już na fotelu dentystycznym, ugryzłem dentystkę w rękę. :oops: :D

Awatar użytkownika
Dudzio
Posty: 1567
Rejestracja: 20 mar 2007, o 11:01
Lokalizacja: z Nienacka

Post autor: Dudzio » 15 lis 2007, o 14:01

Eryk75 pisze: Gorzej było z wizytami u dentysty w przypadku usuwania mlecznych żebów, to był istny horror, szczególnie w wieku przedszkolnym. Do tego stopnia byłem zestresowany tymi wizytami, że raz w wieku 6-7 lat będąc już na fotelu dentystycznym, ugryzłem dentystkę w rękę. :oops: :D


Gdzieś w pierwszej połowie lat 80. (kiedy doszło do niebywałego rozkwitu muzyki młodzieżowej) na liście przebojów pojawił się przebój "Dentysta sadysta" śpiewany przez zespół "Różowe czuby". Potem okazało się, że był to pastisz punk rocka wykonany przez M. Rodowicz z zespołem. Na teledysku byli poprzebierani nie do poznania. Mieli na głowach spiczaste czapki, na nosach ciemne okulary i byli poobwieszani łańcuchami.

Awatar użytkownika
Eryk75
Posty: 1468
Rejestracja: 12 paź 2007, o 13:53
Lokalizacja: Bytom

Post autor: Eryk75 » 15 lis 2007, o 14:24

Pamiętam ten teledysk z Marylą Rodowicz :P

ODPOWIEDZ