Rowerki waszego dziecinstwa .....i nie tylko
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Rowerki waszego dziecinstwa .....i nie tylko
Ja zaczynalem sie uczyc na rowerku z dokrecanymi kolkami , gorna rame mial z dwoch pretow schodzacych sie w ksztalt "waskiej" litery V .Hamulec mial tylko reczny i nie byla to szczeka jak bywa obecnie ale taka guma dociskajaca opone od gory. Nie zawsze to bylo niestety skuteczne...
Na komunie dostalem skladaka Wigry3 , katowalem go niemilosiernie u babci na wsi , skakalo sie na odlegosc na wybojach i nierownosciach, jezdzilo po lesnych i polnych sciezkach. Piasty bardzo czesto nie wytrzymywaly tego wszystkiego.
W wieku 16 lat kupilem sobie Waganta i jezdzielm nim przez kolejne 16 lat...
Pamietam ze w latach 80 popularne byly BMX z takim dlugim siodelkiem podobne do tego zielonego na zdjeciu.
Na komunie dostalem skladaka Wigry3 , katowalem go niemilosiernie u babci na wsi , skakalo sie na odlegosc na wybojach i nierownosciach, jezdzilo po lesnych i polnych sciezkach. Piasty bardzo czesto nie wytrzymywaly tego wszystkiego.
W wieku 16 lat kupilem sobie Waganta i jezdzielm nim przez kolejne 16 lat...
Pamietam ze w latach 80 popularne byly BMX z takim dlugim siodelkiem podobne do tego zielonego na zdjeciu.
Mój pierwszy rower to identyczny z tym jaki jest w pierwszym poście w lewym górnym rogu. Dłuuugo jeździłem z doczepianymi kółkami, az potem ojciec się wnerwił i mi je w końcu odczepił nie zważając na moje płacze. Okazało się, że umiem jeździć na dwóch. Potem był różowy "pelikan", rower ekspolatowany długo i intensywnie. Później "wigry 3" - godny uwagi tylko dlatego, że przez długi czas jeździłem na kompletnie rozsypanej piaście tylnej, objawiało się to tym, że pedały się co jakiś czas obracały "na siłę" gdy nimi nie kręciłem Gdy z ojcem rozebraliśmy piastę - to wysypał się z niej "maczek" oraz zdeformowane wałeczki .
Potem był "Jubilat" - ten rower to weteran, zrrobiłem na nim najwięcej kilometrów ze wszystkich moich rowerów późniejszych i wcześniejszych, dokonywałem "tuningu" - doczepiany koszyk, lusterko, kierunkowskazy , pierwszy rower, któy naprawiałem sam, zresztą akurat był raczej bezawaryjny, jedyna poważna rzecz to zużyty zabierak w piaście tylnej. Po "zezłomowaniu" Jubilata (jak zwykle poszedł "na częsci zamienne" - chyba jeszcze coś u babki na strychu bym z niego odnalazł), długo nie miałem roweru aż dostałem "górala" z Włoch. Ale to już nie to.
Potem był "Jubilat" - ten rower to weteran, zrrobiłem na nim najwięcej kilometrów ze wszystkich moich rowerów późniejszych i wcześniejszych, dokonywałem "tuningu" - doczepiany koszyk, lusterko, kierunkowskazy , pierwszy rower, któy naprawiałem sam, zresztą akurat był raczej bezawaryjny, jedyna poważna rzecz to zużyty zabierak w piaście tylnej. Po "zezłomowaniu" Jubilata (jak zwykle poszedł "na częsci zamienne" - chyba jeszcze coś u babki na strychu bym z niego odnalazł), długo nie miałem roweru aż dostałem "górala" z Włoch. Ale to już nie to.
To może zejdźmy na jeszcze niższy poziom techniki Mój pierwszy rower był mały, miał ramę z metalowej rurki pola pomalowanej kiedyś na czarno, 3 grube kółka z żółtego plastiku i pomarańczowej siodełko. I był strasznie niewygodny. Wyrób lat 80. otrzymany po starszej kuzynce.
Mishilanu kuni no tripper...
Ja zaczynałem nauke jazdy od roweru - składaka "Czajka". Rodzice dokupili mi do niego potem przerzutki Shimano i w ten sposób powstała "Czajka - super" . Z przerzutkami w seryjnym wyposażeniu sprzedawany był wtedy tylko składak "Sokół lux" (wersja składaka "Sokół"). "Czajka" była solidniej wykonana, ponieważ miała bagażnik z grubszych pretów i solidne uchwyty mocowania błotników. Na czas nauki jazdy rodzice odkręcili mi błotniki, dynamo, reflektor i tylną lampkę. Dopiero kiedy już przestałem się przewracać, zamontowali mi z powrotem. W tych składakach po pewnym czasie pękała rama przy zawiasie do składania i trzeba było ją spawać. Wcześniej najpopularniejszymi skąłdakami były "Karaty" (rama prosta bez zagięć) i "Flamingi" (z obło wygiętą ramą). "Pelikan" był dużo mniejszy od zwykłych składaków. Był też podwójny rower - tandem o nazwie "Duet". Potem pojawiły się "Wigry". Oczywiście marzeniem były kolarki. Takimi substytutami były "ćwierćkolarki" i "połkolarki" (bez przerzutek i z przerzutkami). Największy szpan to prawdziwe kolarki "Huragany" z lekką ramą, bezdętkowymi oponami i podwójnymi przerzutkami. Potem zastąpiły je "Jaguary". Z młodzieżowych rowerów - nieskładaków pamietam "Polo" i "Polo lux", które zamiast siodełka miały długą kanapę do siedzenia i dwa pręty wystające z tyłu.
Dla małych dzieci były rowerki "Orlik" z kierownicą w "jaskółkę".
Dla małych dzieci były rowerki "Orlik" z kierownicą w "jaskółkę".
Moim pierwszym rowerem był również ten w lewym górnym rogu, tylko że mój był koloru zielonego, dostałem go na Boże Narodzenie w 1980 roku. Oczywiście jazdę zaczynałem też z doczepionymi kółkami, ale dość szybko nadszedł bojowy test, czyli jazda samodzielna, która zakończyła się sukcesem , przejechałem samodzielnie gdzieś 40 metrów, a eskapada zakończyła się pod furmanką, która stała na poboczu, bo te moje próby miały miejsce u babci na wsi. Później miałem Wigry 3 i Jubilata 2, ten ostatni rower służył mi dość długo, aż nie został złomowany.
Pamietam jak kolega kupil sobie rower i prosto ze sklepu poszedl z nim do Urzedu Miasta po cos , gdy wyszedl to juz go nie bylo. Nie zdarzyl nawet przekrecic pedalow ( dawniej nowe rowery mialy pedaly skrecone do wewnatrz ). Zostalo mu tylko swiatelko odblaskowe, lampa i karta gwarancyjna bo mial to w kieszeni.
Robi pisze:Pamietam jak kolega kupil sobie rower i prosto ze sklepu poszedl z nim do Urzedu Miasta po cos , gdy wyszedl to juz go nie bylo. Nie zdarzyl nawet przekrecic pedalow ( dawniej nowe rowery mialy pedaly skrecone do wewnatrz ). Zostalo mu tylko swiatelko odblaskowe, lampa i karta gwarancyjna bo mial to w kieszeni.
Ja miałem taką specjalną pętlę - zapięcie ze stalowej linki z zamkiem na szyfr. Został mi do dzisiaj i jeszcze syn z niego korzystał. Jak się zapięło za ramę do słupka nie było siły. Chociaż teraz złodzieje są chyba lepiej wyposażeni.
Ja tak jak większość miałem te najpopularniejsze - Pelikan, Wigry, Jubilat. na początku miałem te rowerek ze zdjęcia w lewym górnym rogu - ale miał takie kółeczka badziewiaste, które jak się jechało było słychać chyba w odległości 200m
Ale mój kolega miał świetny sprzęt - wyglądał tak jak ten rowerek ze zdjęcia w prawym dolnym rogu ale był dużo większy - gdy miał ok. 160cm wzrostu spokojnie jeszcze mógł na nim jeździć - rower był szybki i bardzo zwrotny.
Ale mój kolega miał świetny sprzęt - wyglądał tak jak ten rowerek ze zdjęcia w prawym dolnym rogu ale był dużo większy - gdy miał ok. 160cm wzrostu spokojnie jeszcze mógł na nim jeździć - rower był szybki i bardzo zwrotny.
Ja miałem taką specjalną pętlę - zapięcie ze stalowej linki z zamkiem na szyfr. Został mi do dzisiaj i jeszcze syn z niego korzystał. Jak się zapięło za ramę do słupka nie było siły. Chociaż teraz złodzieje są chyba lepiej wyposażeni.
Ja mam do dzisiaj przy swoim obecnym rowerze ale rzadko korzystam bo teraz jezdze za miasto lub do lasu.
Dawniej czestym widokiem zwlaszcza na wsiach byly dzieciaki jezdzace na meskich rowerach z noga pod rama