Jeszcze jedno przedświąteczne wspomnienie - jakoś tak w czasach pierwszych reklam z ciężarówkami Coca-coli.
Kupiliśmy wielką, dwulitrową butelkę tego odrdzewiacza
z etykiety trzeba było wyciąć kupon, który się odsyłało, żeby dostać białego misia (pewno pamiętacie).
Nie chciało mi się czekać aż wypijemy całą butelkę.
Zamiast zdjąć etykietę wpadłem jednak na ''genialny'' pomysł wycięcia kuponu z etykiety żyletką, bez zdejmowania etykiety.
Efekt - wstrząśnięta butelka z gazowanym napojem, przebita żyletką, pół ściany zalanej brązowym, słodkim płynem na dwa tygodnie przed świętami.
A misia nie wygrałem
.