Zgadza się, tak się złożyło, że Berlina bronili europejscy ochotnicy, począwszy od Hiszpanów a skończywszy na Bałtach i Skandynawach. Jedną z nielicznych zwartych jednostek była właśnie 11 Dyw. Grenadierów Pancernych SS "Nordland", nazywana "międzynarodówką SS", służyli w niej nawet Brytyjczycy. A jednymi z ostatnich żołnierzy oznaczonych Krzyżami Rycerskimi m.in. za obronę Kancelarii Rzeszy byli Francuzi.Dudzio pisze:Mało kto wie, że w obronie Berlina w 1945 roku wielki udział mieli właśnie cudzoziemcy.
Główni bohaterowie, którzy giną
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Re: Główni bohaterowie, którzy giną
Re: Główni bohaterowie, którzy giną
Tylko z Andriejem Własowem nie mające niewiele wspólnego, w tłumieniu powstania brała udział Brygada Kamińskiego. Natomiast oddziały podporządkowane Własowowi to ROA (Russkaja Oswoboditielnaja Armia).Dudzio pisze: Reszta to RONA (Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armija - Ochota) i różne kozackie i azerskie jednostki potocznie zwane "własowcami", "ukraińcami", lub "kałmukami". Zasłynęli z niesamowitego okrucieństwa, rabunków i gwałtów. Niemcy lepsi nie byli. Nawet ci z Wehrmachtu.
Re: Główni bohaterowie, którzy giną
Jednakże do dzisiaj wątpliwości budzi pewne zdjęcie czołgisty z tarczą ROA na ramieniu. Niby ich nie powinno być. A zdjęcie jest. Wspólnego to oni jednak coś mieli, bo pewne niedobitki RONA weszły w skład ROA. ROA poza tym "wspólnie" z naszą II Armią wyzwalała czeską Pragę. Ale nie zostało im to zaliczone in plus.Eryk75 pisze:Tylko z Andriejem Własowem nie mające niewiele wspólnego, w tłumieniu powstania brała udział Brygada Kamińskiego. Natomiast oddziały podporządkowane Własowowi to ROA (Russkaja Oswoboditielnaja Armia).Dudzio pisze: Reszta to RONA (Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armija - Ochota) i różne kozackie i azerskie jednostki potocznie zwane "własowcami", "ukraińcami", lub "kałmukami". Zasłynęli z niesamowitego okrucieństwa, rabunków i gwałtów. Niemcy lepsi nie byli. Nawet ci z Wehrmachtu.
Ostatnio zmieniony 30 lis 2008, o 22:09 przez Dudzio, łącznie zmieniany 2 razy.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
Obejrzałem niedawno na Kino Polska po raz kolejny film Andrzeja Wajdy pt. ,,Popiół i diament". Ponownie uznałem, że to jeden z najlepiej skadrowanych polskich filmów, gdzie prawie każdy kadr jest dopieszczony do perfekcji. Wajda przed emisją stwierdził, że chciał zrobić film w stylu amerykańskim, którego akcja toczy się w ciągu jednego dnia. Andrzejewski miał opory, ale wyraził na to zgodę. Ewę Krzyżewską widział od razu w roli Krystyny, natomiast długo nie mógł się zdecydować na Cybulskiego, gdy to w końcu zrobił, ten przyszedł na zdjęcia w swoim ubraniu, twierdząc, że tak sobie wyobraża Maćka Chełmickiego. Reżyser pomyślał, że Cybulski zachowaniem bardziej przypominał bohaterów Jamesa Deana niż akowskiego konspiratora. Mentalność, którą reprezentował, bliższa była młodym ludziom z 1958 niż ich rówieśnikom z połowy lat czterdziestych. Może właśnie dlatego tak zafascynowała współczesnych widzów.
Po obejrzeniu filmu przeczytałem sobie wiadomości o nim na stronie Film Polski. Jedna rzecz przykuła moją uwagę, a mianowicie okoliczności śmierci aktorów grających główne role.
Wacław Zastrzeżyński grający Szczukę zmarł kilkanaście miesięcy po zakończeniu zdjęć w 1959 r.. Zbigniew Cybulski wpadł pod pociąg na dworcu Wrocław Główny w sierpniu 1967 r. Bogumił Kobiela zmarł w wyniku obrażeń po wypadku samochodowym w 1969 r. Adam Pawlikowski zginął śmiercią samobójczą w 1976 r. Po wielu latach, w lipcu 2003 r. Ewa Krzyżewska zmarła w wyniku obrażeń po wypadku samochodowym. Wygląda to co najmniej zagadkowo, ale o żadnej klątwie oczywiście mowy być mowy, tylko o jakimś tragicznym zbiegu okoliczności, bo np. Ignacy Machowski zmarł śmiercią naturalną w 2001 r. w wieku 81 lat.
Po obejrzeniu filmu przeczytałem sobie wiadomości o nim na stronie Film Polski. Jedna rzecz przykuła moją uwagę, a mianowicie okoliczności śmierci aktorów grających główne role.
Wacław Zastrzeżyński grający Szczukę zmarł kilkanaście miesięcy po zakończeniu zdjęć w 1959 r.. Zbigniew Cybulski wpadł pod pociąg na dworcu Wrocław Główny w sierpniu 1967 r. Bogumił Kobiela zmarł w wyniku obrażeń po wypadku samochodowym w 1969 r. Adam Pawlikowski zginął śmiercią samobójczą w 1976 r. Po wielu latach, w lipcu 2003 r. Ewa Krzyżewska zmarła w wyniku obrażeń po wypadku samochodowym. Wygląda to co najmniej zagadkowo, ale o żadnej klątwie oczywiście mowy być mowy, tylko o jakimś tragicznym zbiegu okoliczności, bo np. Ignacy Machowski zmarł śmiercią naturalną w 2001 r. w wieku 81 lat.
"Duduś" Pawlikowski - wykonał muzyczne akcenty grane na okarynie w "Popiele i diamencie". Sama sprawa jego śmierci do dzisiaj jest niejasna. Po tym jak został świadkiem oskarżenia w procesie Janusza Szpotańskiego, został w środowisku obłożony anatemą. Być może zupełne wyobcowanie spowodowało jego załamanie i chorobę psychiczną. Jego ostatnią rolą filmową był bodajże klient kradnący bombonierki w Supersamie, w komedii J. Gruzy pt. "Dzięcioł".kerakerolf pisze: Jedna rzecz przykuła moją uwagę, a mianowicie okoliczności śmierci aktorów grających główne role.
Adam Pawlikowski zginął śmiercią samobójczą w 1976 r.
Jak mówił o nim Gustaw Holoubek był zupełnym amatorem w sztuce aktorskiej.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Wspomnienie J. Karaszkiewicza o A. Pawlikowskim:
"Gdzieś tak w połowie lat sześćdziesiątych po Warszawie zaczęły krążyć fragmenty "opery" Janusza Szpotańskiego "Cisi i gęgacze". Cisi to ubecy, gęgacze - inteligenci. Sam Szpot brylował wówczas i przy różnych wódeczkach bawił kolegów swymi recytacjami.
Fragmenty "opery" dotarły do samego Gomułki. To on był jednym z jej bohaterów. Występował jako "Gnom".
I już marszczy niskie czółko,
słychać wody w mózgu plusk
- to o nim właśnie był ten miły fragmencik. Gomułka podobno dostał ataku szału. Zażądał procesu i skazania Szpotańskiego. W jednym ze swoich przemówień nazwał go "człowiekiem o mentalności alfonsa".
Na przesłuchaniach Szpotański zaprzeczał, jakoby był autorem tych tekstów. I wtedy stała się rzecz niesłychana, wszystkich szalenie bulwersująca: na rozprawie sądowej jako świadek oskarżenia występuje Adam Pawlikowski i zeznaje, że był przy tym, jak Szpotański pisał tę swoją "operę". I że on na pewno jest jej autorem.
Fakty te dotarły do Wolnej Europy i cała Polska dowiedziała się, że Adam Pawlikowski to ubecki kapuś, którego na żądanie Gomułki bezpieka musiała odtajnić. Podobno "Duduś" był narkomanem i morfinistą i tym to "cisi" płacili mu za infiltrację środowisk inteligenckich. I tak Szpotański poszedł na kilka lat za kratki, a dla Pawlikowskiego zaczął się koszmar.
Nikt go już nigdzie nie zapraszał, dawni przyjaciele przechodzili na drugą stronę ulicy. On, ozdoba "salonów", stał się nagle strasznie samotny i nikomu niepotrzebny. Nikt mu już nie proponował filmu, gdziekolwiek się pojawiał, siadywał samotnie. I teraz nie wiadomo, czy początkowo zaczął udawać, a po tym naprawdę zachorował, czy był chory od początku - wylądował w szpitalu psychiatrycznym.
Kiedy w końcu wyszedł, był już inny. Zaczepiał znajomych - a to udając beztroskiego wesołka, a to wpadając w agresywną wściekłość. Mnie spotkało to drugie.
Wszedłem kiedyś wieczorem do "Ścieku" - tak nazywano położony w piwnicy na Trębackiej Klub Filmowca. Przy barku i stolikach siedziało sporo osób. I był też "Duduś". Siedział sam, w końcu salki. Na mój widok ryknął nagle: "Wont stąd, ty ubeku. Co? Przyszedłeś węszyć? Wont!".
Na sali zapanowała cisza. Nie wiedziałem, jak się zachować. Wyjść? Jako kto? Jako ubek? Zostać? Węszyć! Też jako ubek. Usiadłem przy barze i po prostu samotnie się upiłem.
Chyba postąpiłem najrozsądniej. W kilka dni później spotkał mnie na ulicy i strasznie przepraszał: "Wiesz, że jestem chory. Jestem w piekle. Wybacz". I łzy miał w oczach. Oczywiście, rękę mu podałem. "Nie ma sprawy. Rozumiem" - rzekłem i szybko odszedłem udając, że bardzo się spieszę.
Lecz, jak to często bywa, słowo muchą wyleci, a słoniem powróci. W kilka dni po tym poszedłem z kolegą znów do "Ścieku". Było trochę ludzi. Przy jednym ze stolików siedziała żona słynnego aktora, miła zresztą dziewczyna, i poprosiła na chwilę mojego kolegę na stronę. Po chwili kolega wraca. Jest wyraźnie poruszony. "Co się stało?" - pytam. A on mi na to, że przed chwilą ta sympatyczna koleżanka spytała go, pokazując na mnie: "Dlaczego afiszujesz się z tym ubekiem?". Mimo woli odwróciłem się i spojrzałem na nią. Przesłała mi uroczy uśmiech, ręką zamachała i "cześć Jurek" zawołała do mnie. Milutkie, prawda?
Los zdarzył, że te dwa ludzkie strzępy - Rzeszotarski i Pawlikowski - zamieszkali razem. Obaj nieszczęśliwi i obaj samotni. Mieszkali w jakimś wieżowcu na siódmym piętrze. Któregoś dnia "Wuj" wyskoczył przez okno. Kilka dni po tym wyskoczył Duduś. "
Więcej tu:
http://niniwa2.cba.pl/prl_karaszkiewicz ... e_lata.htm
"Gdzieś tak w połowie lat sześćdziesiątych po Warszawie zaczęły krążyć fragmenty "opery" Janusza Szpotańskiego "Cisi i gęgacze". Cisi to ubecy, gęgacze - inteligenci. Sam Szpot brylował wówczas i przy różnych wódeczkach bawił kolegów swymi recytacjami.
Fragmenty "opery" dotarły do samego Gomułki. To on był jednym z jej bohaterów. Występował jako "Gnom".
I już marszczy niskie czółko,
słychać wody w mózgu plusk
- to o nim właśnie był ten miły fragmencik. Gomułka podobno dostał ataku szału. Zażądał procesu i skazania Szpotańskiego. W jednym ze swoich przemówień nazwał go "człowiekiem o mentalności alfonsa".
Na przesłuchaniach Szpotański zaprzeczał, jakoby był autorem tych tekstów. I wtedy stała się rzecz niesłychana, wszystkich szalenie bulwersująca: na rozprawie sądowej jako świadek oskarżenia występuje Adam Pawlikowski i zeznaje, że był przy tym, jak Szpotański pisał tę swoją "operę". I że on na pewno jest jej autorem.
Fakty te dotarły do Wolnej Europy i cała Polska dowiedziała się, że Adam Pawlikowski to ubecki kapuś, którego na żądanie Gomułki bezpieka musiała odtajnić. Podobno "Duduś" był narkomanem i morfinistą i tym to "cisi" płacili mu za infiltrację środowisk inteligenckich. I tak Szpotański poszedł na kilka lat za kratki, a dla Pawlikowskiego zaczął się koszmar.
Nikt go już nigdzie nie zapraszał, dawni przyjaciele przechodzili na drugą stronę ulicy. On, ozdoba "salonów", stał się nagle strasznie samotny i nikomu niepotrzebny. Nikt mu już nie proponował filmu, gdziekolwiek się pojawiał, siadywał samotnie. I teraz nie wiadomo, czy początkowo zaczął udawać, a po tym naprawdę zachorował, czy był chory od początku - wylądował w szpitalu psychiatrycznym.
Kiedy w końcu wyszedł, był już inny. Zaczepiał znajomych - a to udając beztroskiego wesołka, a to wpadając w agresywną wściekłość. Mnie spotkało to drugie.
Wszedłem kiedyś wieczorem do "Ścieku" - tak nazywano położony w piwnicy na Trębackiej Klub Filmowca. Przy barku i stolikach siedziało sporo osób. I był też "Duduś". Siedział sam, w końcu salki. Na mój widok ryknął nagle: "Wont stąd, ty ubeku. Co? Przyszedłeś węszyć? Wont!".
Na sali zapanowała cisza. Nie wiedziałem, jak się zachować. Wyjść? Jako kto? Jako ubek? Zostać? Węszyć! Też jako ubek. Usiadłem przy barze i po prostu samotnie się upiłem.
Chyba postąpiłem najrozsądniej. W kilka dni później spotkał mnie na ulicy i strasznie przepraszał: "Wiesz, że jestem chory. Jestem w piekle. Wybacz". I łzy miał w oczach. Oczywiście, rękę mu podałem. "Nie ma sprawy. Rozumiem" - rzekłem i szybko odszedłem udając, że bardzo się spieszę.
Lecz, jak to często bywa, słowo muchą wyleci, a słoniem powróci. W kilka dni po tym poszedłem z kolegą znów do "Ścieku". Było trochę ludzi. Przy jednym ze stolików siedziała żona słynnego aktora, miła zresztą dziewczyna, i poprosiła na chwilę mojego kolegę na stronę. Po chwili kolega wraca. Jest wyraźnie poruszony. "Co się stało?" - pytam. A on mi na to, że przed chwilą ta sympatyczna koleżanka spytała go, pokazując na mnie: "Dlaczego afiszujesz się z tym ubekiem?". Mimo woli odwróciłem się i spojrzałem na nią. Przesłała mi uroczy uśmiech, ręką zamachała i "cześć Jurek" zawołała do mnie. Milutkie, prawda?
Los zdarzył, że te dwa ludzkie strzępy - Rzeszotarski i Pawlikowski - zamieszkali razem. Obaj nieszczęśliwi i obaj samotni. Mieszkali w jakimś wieżowcu na siódmym piętrze. Któregoś dnia "Wuj" wyskoczył przez okno. Kilka dni po tym wyskoczył Duduś. "
Więcej tu:
http://niniwa2.cba.pl/prl_karaszkiewicz ... e_lata.htm
Niemniej jednak pomimo całej esbecko - politycznej otoczki role filmowe pozostaną. Scena z płonącymi kieliszkami przy barze to klasyka światowego kina.
Jeszcze zastanawiam się, czy przejmujący motyw grany na okarynie w "Kanale" nie jest przypadkiem także jego autorstwa. W noweli Jerzego Stefana Stawińskiego zamiast okaryny jest harmonijka ustna.
Co do okaryny, to wiązanka pieśni partyzanckich w czołówce "Popiołu i diamentu" była ponoć pierwszym ich przypomnieniem od czasu "Zakazanych piosenek".
Jeszcze zastanawiam się, czy przejmujący motyw grany na okarynie w "Kanale" nie jest przypadkiem także jego autorstwa. W noweli Jerzego Stefana Stawińskiego zamiast okaryny jest harmonijka ustna.
Co do okaryny, to wiązanka pieśni partyzanckich w czołówce "Popiołu i diamentu" była ponoć pierwszym ich przypomnieniem od czasu "Zakazanych piosenek".
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
I jeszcze "człowiekiem tkwiącym w zgniliźnie rynsztoka". Przy okazji "Wiesław" rozprawił się z innymi. Np. z Pawłem Jasienicą. Niestety, po latach okazało się, ze inwigilacja tego świetnego pisarza popularyzującego wiedzę historyczną, sięgnęła największego obrzydlistwa. Zawsze jak jestem na Starych Powązkach i patrzę na jego nagrobek to się zastanawiam, czy jej Tam przebaczył.juka pisze: W jednym ze swoich przemówień nazwał go "człowiekiem o mentalności alfonsa".
Ostatnio zmieniony 2 gru 2008, o 11:01 przez Dudzio, łącznie zmieniany 4 razy.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Na szczęście, za życia prawdy nie poznał. A czy Tam - kto wie...Dudzio pisze: Zawsze jak jestem na Starych Powązkach i patrzę na jego nagrobek to się zastanawiam, czy jej Tam przebaczył.
Ostatnio zmieniony 2 gru 2008, o 13:02 przez juka, łącznie zmieniany 1 raz.
Leżą w jednym grobie. Widać kochał do końca. Niczego też nie podejrzewał. Wiedział, że coś, ze ktoś.juka pisze:Na szczęście, za życia prawdy nie poznał. A czy Tam - kto wie...Dudzio pisze: Zawsze jak jestem na Starych Powązkach i patrzę na jego nagrobek to się zastanawiam, czy jej Tam przebaczył.
Ot chichot historii.
Ostatnio zmieniony 2 gru 2008, o 13:24 przez Dudzio, łącznie zmieniany 6 razy.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
Oprócz ,,Popiołu i diamentu"; Adam Pawłowski kojarzy mi się jeszcze z wyrazistą rolą w ,,Lotnej". Sprawdziłem w Internacie i po ,,Dzięciole" Pawłowski zagrał jeszcze oficera sztabowego w 4 i 5 odc. ,,Kolumbów";, mężczyznę na ślubie w 6 odc. ,,Wielkiej miłości Balzaka" oraz dziennikarza Polskiego Radia w 4 odc. ,,Czterdziestolatka". Ostatnią rolę zagrał w roku 1974 w bułgarskim filmie IZKUSTVENATA PATICA u boku Jana Machulskiego i Karola Strasburgera.Dudzio pisze:
"Duduś" Pawlikowski - wykonał muzyczne akcenty grane na okarynie w "Popiele i diamencie". Jego ostatnią rolą filmową był bodajże klient kradnący bombonierki w Supersamie, w komedii J. Gruzy pt. "Dzięcioł".
W ,,Kanale" zagrał Niemca stojącego przy wylocie kanału, i faktycznie to on wykonał muzykę na okarynie. Skąd ty Dudzio o tym wiedziałeś? Widziałeś to, wyczytałeś czy poznałeś ze słuchu?
Później opracował jeszcze muzykę do ,,Ostatniego dnia lata" (utwory Camille'a Saint-Saensa).
Kultowa scena z płonącymi kieliszkami z ,,Popiołu i diamentu" została zagrana ponownie w innym filmie Andrzeja Wajdy pt.: ,,Pierścionek z orłem w koronie" z 1993 r. Maćka Chełmickiego zagrał w nim Tomasz Konieczny, a rolę Andrzeja - Rafał Królikowski (przyznam, że za pierwszym razem go nie poznałem). Zostawiono jednak oryginalny dialog Cybulskiego i Pawlikowskiego.
Tu można zobaczyć scenę z ,,Popiołu i diamentu":
http://pl.youtube.com/watch?v=d0tk5usOE7Y
Poniżej przedstawiam dwa zdjęcia z ,,Pierścionka z orłem w koronie" z ucharakteryzowanymi Koniecznym i Królikowskim..
Ostatnio zmieniony 3 gru 2008, o 13:23 przez kerakerolf, łącznie zmieniany 1 raz.