Przypomniała mi się jedna historia z mojej szkoły z pewną ostrą nauczycielką matmy i wyjątkowo nierozgarniętym uczniem:
-Zaznacz dowolny punkt.
... (milczenie)
Rzuć kredą w tablicę.
NO NA CO CZEKASZ? RZUĆ!
... rzuca
A więc masz dowolny punkt...
I jeszcze parę jej tekstów:
-Co wiatr wieje, że ta parabola taka przekrzywiona?
-Te kąty tak przystają jak garb do ściany!
-Co?! Twoje wzory już są na wakacjach?!
-Ty powinieneś kupić sobie liczydło!
-Kup sobie patyczki do liczenia!
-A sinus co? Na przerwie?
-Co„x” na wagary poszło?
-Kup sobie pajaca który ci będzie kiwać jak będziesz mówić dobrze!
-O ty jesteś wysoka to sobie wzięłaś ten kąt co leży wyżej?
-Nie drepcz tak pod tą tablicą bo dziurę zrobisz?
-Tańczysz pod tą tablicą jak na dyskotece w Waliszowie!
-Nie tańcz tak pod tą tablicą! Post jest!
-Ja jeszcze w lesie a ty już ryby łowisz!
-Za „x” podstaw „kwiatek”
-Na wapienniki poszedł po tę kredę?
-Nareszcie zacząłeś pracować. Koniec urlopu?
-Jeszcze mniejszy rysunek trzeba było zrobić! IM MNIEJSZY, TYM BARDZIEJ CZYTELNY!
-Na co czekasz? Na oklaski? No proszę zaklaszczcie mu!
-Czego Ty tam jeszcze szukasz w tych tablicach?! Może jakiś wariat z harmonią za oknem stoi?! Sprawdź!