Post
autor: V@letQier » 8 lis 2011, o 21:18
Może należałoby otworzyć osobny wątek nt Akademii.
Swego czasu była rewelacją. Pozwalała uciec od otaczającego chłamu lat 80. Tak się przynajmniej wydawało. Ale dla mnie rewelacją jest nadal i jeszcze z innych powodów. Z ponurej w sumie książki Brzechwy Pan Gradowski potrafił zrobić w miarę optymistyczny film. Nawet pomijając Wilkołaki wystarczy Filip, aby uznać że jest miejscami brutalnie. A gdyby reżyser bardziej wiernie trzymał się oryginału chyba nie dało by się oglądać.
Ogladając film do końca nie przypuszczałem że zmienią zakończenie na zupełnie inne i dużo lepsze. Ci co czytali Akademię wiedzą o co chodzi, a ci co ją przeczytają mogą doznać przykrego szoku. Brzechwa pisał Akademię chyba jeszcze w czasie wojny (pierwodruk 1946) i może jest to jakimś wyjaśnieniem.
"Podróże Pana Kleksa" pisał z kolei w latach 50tych (ukazały się w 1960) i nadal są dziwne, przykre i ponure. W sumie trudno powiedzieć czy jest to kontynuacja Akademii czy jakiejś jej alternatywnej wersji której nie napisano. Zbyt wiele jest sprzeczności w tych książkach zwłaszcza między Akademią a Tryumfem i Akademią a Podróżami.
Kleks podróżuje od jednej koszmarnej wyspy do drugiej (podobnych do późniejszego Archipelagu Wysp Nonsensu który, jak Papcio Chmiel chyba gdzieś kiedyś wyjaśnił, był satyrą na totalitaryzm). Film "Podróże" ma na szczęście mało wspólnego z książką, jest wesoły i chyba należało by napisać (wiem że to bez sensu) nowe "podróże" na jego podstawie. W książce Patentoniusz (zwany w filmie Wielkim Elektronikiem) i Admirał Bąbel (w filmie zaledwie Pułkownik) triumfują, a Kleks jest bezsilny. Zakończenie książki bardzo dziwne jak dla mnie. To znaczy w czarodziejsko-bajkowym stylu utrzymane, ale jak pisze Stanisław Lem w bajkach dobro powinno zwyciężać. Zwłaszcza jeśli w bajkach wszytko jest możliwe, to Brzechwa mógł zakończyć inaczej. I inaczej w ogóle to napisać, ale widać taki był czas.
"Pan Kleks w Kosmosie" o ile wiadomo Brzechwa napisał sztukę pod tym tytułem, treści nie znam ale z filmem ma jak przypuszczam wspólny tylko tytuł. Film jest futurystyczny (Szkoła Im. Lema), a sam Kleks doklejony do fabuły raczej na siłę. Piosenki też marniejsze niż dotąd.
I dopiero "Tryumf Pana Kleksa" (1965) był bardziej optymistyczny od reszty. Fabuła i narracja strasznie poplątana, ale zakończenie fajniejsze niż w poprzednich. Kleks zdołał zawrócić Bąbla z Ciemnej Strony, a raczej zmienić mu program jak w "Terminatorze 2". Bowiem Bąbel był cyborgiem zrobionym przez Filipa (co w filmie "Akademia" trochę zmieniono rozdwajając wątek cyborga na postacie Bąbla i Adolfa). Jednak Tryumf był połowiczny, złe rzeczy z poprzednich części nie były odkręcone. Może jednak to że Kleks wreszcie odniósł tryumf oznacza iż zdoła to odkręcić. Taką zawsze mam nadzieję.
Po tym można by pomyśleć że film "Tryumf Pana Kleksa" będzie rewelacją jakich mało.
A gdyby był choć by tylko czymś w rodzaju powtórki "Podroży" też byłby dobry. Szkoda...