wspomnienia z przedszkola
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Przypomniały mi się przedstawienia kukiełkowe w naszym przedszkolu, odbywały się one w największej sali. Pamiętam dobrze przedstawienie, do którego moja mama robiła kukiełki, tzn. jeżyka z takiego sztruksu bordowego(chyba nie było wtedy innych materiałów). Do tej pory jest u nas w domu i służy jak poduszeczka do igieł.
W ogóle tych przedstawień trochę było, bardzo miło je wspominam.
W ogóle tych przedstawień trochę było, bardzo miło je wspominam.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Wszystko się skończyło kiedy zostałem bardzo pogryziony przez psa kierowniczki tegoż przedszkola. Ten doberman rzucił się na mnie i zerwał mi z głowy skórę razem z włosami i pogryzł twarz. Do tętnicy szyjnej brakowało 0,5 cm. Mało nie zagryzł mnie na śmierć.
ja pier.... Dla mnie pies obrony w blokach, bez conajmniej trzech szkoleń to paranoja. za to powinno się zamykać do więzienia !!! nieszkolony pies obronny gupieje na 2 sposoby:
- gigantyczna przytulanka i przylepa
- pies idiota, morderca itp.
Również miałem jamniczka i wiem że zwierze to zwierze i jest nieprzewidywalne
Cudem przeżyłem. Mama zmieniła pracę, a bardzo partyjna pani kierownik musiała się po procesie sądowym wynieść z przedszkola. Nie pomogły układy i fałszywi świadkowie, którzy twierdzili, że mogłem psu nadepnąć na ogon (dobermanowi!).
a mówią że socjalizm to był raj
jednak mimo tego ustroju istniała jakaś sprawiedliwość (ta prawdziwa)
ja pier.... Dla mnie pies obrony w blokach, bez conajmniej trzech szkoleń to paranoja. za to powinno się zamykać do więzienia !!! nieszkolony pies obronny gupieje na 2 sposoby:
- gigantyczna przytulanka i przylepa
- pies idiota, morderca itp.
Również miałem jamniczka i wiem że zwierze to zwierze i jest nieprzewidywalne
Cudem przeżyłem. Mama zmieniła pracę, a bardzo partyjna pani kierownik musiała się po procesie sądowym wynieść z przedszkola. Nie pomogły układy i fałszywi świadkowie, którzy twierdzili, że mogłem psu nadepnąć na ogon (dobermanowi!).
a mówią że socjalizm to był raj
jednak mimo tego ustroju istniała jakaś sprawiedliwość (ta prawdziwa)
Dobermana kierowniczka chowała w mieszkaniu służbowym w przedszkolu. To był jej prywatny folwark. Pies ganiał po ogródku jordanowskim, paskudził, jadł mięso z przedszkolnej kuchni i wcześniej zdarzyło się, że poturbował kilkoro dzieci (ale nie tak strasznie jak mnie). Zaatakował mnie na terenie przedszkola, kiedy poszedłem tam z mamą, która poszła czegoś przypilnować, czyli załatwić sprawę służbową. A z tą sprawiedliwością mogło być inaczej. Maż tej pani miał duże chody. Sprawa już była tuszowana przez miejscowych bonzów i sitwę (znali się po linii partyjnej). Ale pomogli dziennikarze jednej z gazet ogólnopolskich, którzy opisali całą sprawę i postępowanie pani kierownik. Przez cały czas mojego leczenia nawet nie spytała się o stan mojego zdrowia, a widząc mamę pogwizdywała sobie pod nosem. Przy okazji wyszły jakieś nieprawidłowości i przestała być kierowniczką. Krzywda jej się nie stała.biały_delfin pisze:Wszystko się skończyło kiedy zostałem bardzo pogryziony przez psa kierowniczki tegoż przedszkola. Ten doberman rzucił się na mnie i zerwał mi z głowy skórę razem z włosami i pogryzł twarz. Do tętnicy szyjnej brakowało 0,5 cm. Mało nie zagryzł mnie na śmierć.
ja pier.... Dla mnie pies obrony w blokach, bez conajmniej trzech szkoleń to paranoja. za to powinno się zamykać do więzienia !!! nieszkolony pies obronny gupieje na 2 sposoby:
- gigantyczna przytulanka i przylepa
- pies idiota, morderca itp.
Również miałem jamniczka i wiem że zwierze to zwierze i jest nieprzewidywalne
Cudem przeżyłem. Mama zmieniła pracę, a bardzo partyjna pani kierownik musiała się po procesie sądowym wynieść z przedszkola. Nie pomogły układy i fałszywi świadkowie, którzy twierdzili, że mogłem psu nadepnąć na ogon (dobermanowi!).
a mówią że socjalizm to był raj
jednak mimo tego ustroju istniała jakaś sprawiedliwość (ta prawdziwa)
A co do jamników masz rację. Mój jamnik od małego był oduczany agresji wobec ludzi, nie wolno mu było drasnąć zębami nawet w zabawie.
Ale znajoma ma takiego złośliwego bydlaka, że jest nieprzewidywalny i po prostu skrzywiony psychicznie. Od małego wszystko było mu wolno. Robi takie numery, że chwilę wcześniej się łasi, jest głaskany a za moment potrafi znienacka ugryźć nie wiadomo dlaczego. Już kilka razy dostał ode mnie "karczycho" i mnie się boi, ale wredny jest niesamowicie. Tylko, że jamnik co najwyżej złapie za łydkę.
O nieprzewidywalności dobermanów przekonałem się kilka lat później, kiedy sąsiad "sprawił" sobie takiego. Tak jak napisałeś chołubiony stał się przylepą i latał bez smyczy, bo "on nic nie zrobi". Po pewnym czasie pies przestał się pojawiać, za to córka właściciela paradowała z obandażowaną prawą ręką. Okazało się, że ten "niegroźny" pies nagle rzucił jej się do gardła i gdyby się nie zasłoniła doszłoby do tragedii. Pies poszedł do uśpienia, bo weterynarze uznali, że ma tak zwichniętą psychikę, że stanowi zagrożenie.
Psy też mają swoje charaktery, cechy osobowościowe indywidualne, oraz związane z rasą i genetyką, chorują też psychicznie, więc jeszcze bez odpowiedniej tresury (dzisiaj to się wychowanie nazywa), ludzkiej opieki i nadzoru mogą stać się przyczyną tragedii.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
-
- Posty: 292
- Rejestracja: 24 maja 2006, o 21:10
Moje przedszkole ma teraz nawet stronkę internetową (skromniutką, w webparku, rzadko aktualizowaną, teraz chyba już wcale - szkoda).
Leżakowanie jak to leżakowanie - wkurzało, ale jak już się zasnęło to oczywiście był taki sam problem ze wstawaniem jak w domu do przedszkola... I pamiętam nad głową te starego typu żyrandole w postaci kilku pierścieni jeden pod drugim i każdy pierścień mniejszy. Z bardziej zaawansowanych sprzętów, prawie w kącie na parapecie stał jakiś jonizator powietrza czy coś, taka półkula o wielkości średniego globusa podłączana do prądu. Radio do słuchania audycji dla dzieci było jeszcze lampowe - pod koniec lat 70. jeszcze dużo było lampowych odbiorników w normalnej eksploatacji. Pamiętam też zajęcia z WF i grę w dwa ognie. Pani mówiła, że piłka jest gorąca, świeżo gotowana i trzeba przed nią uciekać. Jeżeli się powtarzam z innego tematu albo innego forum to przepraszam...
Też pamiętam radiowęzeł, przez który szły informacje o odbiorach dzieci przez rodziców. I te szafki do przebierania się w szatni. Zupełnie inne niż te obskurne wieszaki w szkołach - te przedszkolne były meblowe i można było na nich usiąść.
Mieliśmy jakąś niepełnosprawną psychicznie koleżankę, która lubiła z całej siły ściskać każdemu w ręku rękę tego, kto musiał z nią iść w parze. Nie powiem, trochę bolało.
W "zerówce" uczyliśmy się już podstaw geografii Polski na mapie, oraz jak dzielić słowa na głoski i sylaby. Gdy pani powiedziała jakiemuś chłopcu "sylabami, kotku" to ja nie zrozumiałem tej pieszczotliwości i myślałem, że trzeba powiedzieć "KO-TKU". Zresztą jakoś nie byłem brany do odpowiedzi, może dlatego że w "zerówce" wiedzieli, że już jako tako czytam.
Leżakowanie jak to leżakowanie - wkurzało, ale jak już się zasnęło to oczywiście był taki sam problem ze wstawaniem jak w domu do przedszkola... I pamiętam nad głową te starego typu żyrandole w postaci kilku pierścieni jeden pod drugim i każdy pierścień mniejszy. Z bardziej zaawansowanych sprzętów, prawie w kącie na parapecie stał jakiś jonizator powietrza czy coś, taka półkula o wielkości średniego globusa podłączana do prądu. Radio do słuchania audycji dla dzieci było jeszcze lampowe - pod koniec lat 70. jeszcze dużo było lampowych odbiorników w normalnej eksploatacji. Pamiętam też zajęcia z WF i grę w dwa ognie. Pani mówiła, że piłka jest gorąca, świeżo gotowana i trzeba przed nią uciekać. Jeżeli się powtarzam z innego tematu albo innego forum to przepraszam...
Też pamiętam radiowęzeł, przez który szły informacje o odbiorach dzieci przez rodziców. I te szafki do przebierania się w szatni. Zupełnie inne niż te obskurne wieszaki w szkołach - te przedszkolne były meblowe i można było na nich usiąść.
Mieliśmy jakąś niepełnosprawną psychicznie koleżankę, która lubiła z całej siły ściskać każdemu w ręku rękę tego, kto musiał z nią iść w parze. Nie powiem, trochę bolało.
W "zerówce" uczyliśmy się już podstaw geografii Polski na mapie, oraz jak dzielić słowa na głoski i sylaby. Gdy pani powiedziała jakiemuś chłopcu "sylabami, kotku" to ja nie zrozumiałem tej pieszczotliwości i myślałem, że trzeba powiedzieć "KO-TKU". Zresztą jakoś nie byłem brany do odpowiedzi, może dlatego że w "zerówce" wiedzieli, że już jako tako czytam.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Geo Dutour pisze:I pamiętam nad głową te starego typu żyrandole w postaci kilku pierścieni jeden pod drugim i każdy pierścień mniejszy.
Cześć Geo Dutour
tych żyrandoli* to nie zapomnę do końca życia, ja je pamiętam głównie ze szpitala z oddziału zakaźnego, do dzisiaj tam wiszą (do niedawna chodziłem raz w roku do przychodni w tym samym kompleksie szpitalnym, więc wiem coś o tym), a i z przedszkola też je pamiętam. (ale to chyba powinno być we "wspomnieniach szpitalnych" )
* w dość socrealistycznym stylu.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
czytanie sylabami też pamiętam
a propos tematu czytania - dla przypomnienia:
http://www.starzaki.eu.org/~disney/foru ... ee7ed5f15f
a propos tematu czytania - dla przypomnienia:
http://www.starzaki.eu.org/~disney/foru ... ee7ed5f15f
Re: wspomnienia z przedszkola
[quote="mutant"]Macie jakieś?
moje wspomnienie polega na tym za szlag mnie trafia jak ktos sie posluguje wyrazami które sa znane li tylko pewnej grupie zawodowej.np nigdy nierozumiem co do mnie mowi baba z banku w okienku.bo nie mówi po polsku lecz sloganem bankowym,którego ja nie znam i nie musze znać.po raz pierwszy z tym zjawiskiem miałem do czynienia włeśnie w przedszkolu.mianowicie,podczas spaceru pani uzywała słowa którego ja jeszcze nie znałem było nim słowo "dołącz" chodziło o zachowanie dystansu za parą poprzedzajacą nie większego niż około 0,5 metra.jeśji bylo to 1,5 lub wiecej pani z regóły rzucała hasło "dołącz".ale nie precyzowała do kogo mówi, dołącz i już.nastepnie dawała klapsa.bo uważała ze ten ktoś ją ignoruje.w moim przypadku niemiałem pojecia za co.jest to bardzo anty wychowawcze zadawanie kary za cos o czym karany niema pojecia.oglądałem kiedys taki brytyjski program "zaklinaczka dzieci"i wszystkie techniki które ona tam stosuje sa zywcem zerżnięte z podręcznika do szkolenia psów.gdzie żelazna zasada jest ,że kara ma tylko wtedy sens,jeśli pies wie za co jest karany.i na tym polega sukces tej zaklinaczki.niestety przedszkolanki niemają pojecia jak wychowywać dzieci.nielubię tej baby do dziś.
apropos pogryzienia przez dobermana kierowniczki.ten pies mósial być rozpieszczony a baba walnienta zdrowo na umysle, że trzymała coś takiego na terenie przedszkola.
i zeby była jasność ,to nienazywam wszystkich kobiet babami.
moje wspomnienie polega na tym za szlag mnie trafia jak ktos sie posluguje wyrazami które sa znane li tylko pewnej grupie zawodowej.np nigdy nierozumiem co do mnie mowi baba z banku w okienku.bo nie mówi po polsku lecz sloganem bankowym,którego ja nie znam i nie musze znać.po raz pierwszy z tym zjawiskiem miałem do czynienia włeśnie w przedszkolu.mianowicie,podczas spaceru pani uzywała słowa którego ja jeszcze nie znałem było nim słowo "dołącz" chodziło o zachowanie dystansu za parą poprzedzajacą nie większego niż około 0,5 metra.jeśji bylo to 1,5 lub wiecej pani z regóły rzucała hasło "dołącz".ale nie precyzowała do kogo mówi, dołącz i już.nastepnie dawała klapsa.bo uważała ze ten ktoś ją ignoruje.w moim przypadku niemiałem pojecia za co.jest to bardzo anty wychowawcze zadawanie kary za cos o czym karany niema pojecia.oglądałem kiedys taki brytyjski program "zaklinaczka dzieci"i wszystkie techniki które ona tam stosuje sa zywcem zerżnięte z podręcznika do szkolenia psów.gdzie żelazna zasada jest ,że kara ma tylko wtedy sens,jeśli pies wie za co jest karany.i na tym polega sukces tej zaklinaczki.niestety przedszkolanki niemają pojecia jak wychowywać dzieci.nielubię tej baby do dziś.
apropos pogryzienia przez dobermana kierowniczki.ten pies mósial być rozpieszczony a baba walnienta zdrowo na umysle, że trzymała coś takiego na terenie przedszkola.
i zeby była jasność ,to nienazywam wszystkich kobiet babami.
może i tak było, kto to wie.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
"Dziadek, ilu Niemców zabiłeś? 100, 200, więcej?". Dziadek nigdy nie chciał powiedzieć i zawsze tłumaczył, że nie wolno zabijać, to grzech itd, a my na to "Dziadek, ale to przecież Niemcy". [/quote]
cześć przedszkolaki i Juka. Po dawce propagandy jaka dostalismy,niemieliśmy szans myśleć inaczej.dzisiaj taka sama nagonke robi sie na al quaide i bin ladena.sam również w nia uwierzyłem.ale po obejzeniu "zeitgeist" i "loose change"(dostepne na googlach,również z polskimi napisami)zmieniłem zdanie.
cześć przedszkolaki i Juka. Po dawce propagandy jaka dostalismy,niemieliśmy szans myśleć inaczej.dzisiaj taka sama nagonke robi sie na al quaide i bin ladena.sam również w nia uwierzyłem.ale po obejzeniu "zeitgeist" i "loose change"(dostepne na googlach,również z polskimi napisami)zmieniłem zdanie.
może i tak było, kto to wie.