Witaj szkoło!
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Witaj szkoło!
Pamiętacie swój pierwszy dzień w szkole? Bo ja przyznam szczerze, że jedyne, co zachowałam w pamięci to to, że wszyscy strasznie pchaliśmy się, żeby w klasie zająć pierwsze ławki, walcząc czasami nawet dość brutalnie . Oczywiście zaraz potem pani nas poprzesadzała według wzrostu, więc niektórzy z trudem wywalczone miejsce musieli opuścić, a niedawni pokonani triumfująco powędrowali do przodu .
Pierwszy dzień w szkole hmm…, 1 wrzesień 1982 roku, to był bardzo upalny dzień, zresztą cały wrzesień był wtedy ciepłym miesiącem. Pamiętam spotkanie z naszą nauczycielką na korytarzu i późniejsze rozsadzanie w ławkach w zależności od wzrostu, byłem wtedy chyba najmniejszy w klasie to przypadło mi miejsce w pierwszej ławce, centralnie przed biurkiem. Z tego pierwszego dnia szkolnego mam pamiątkę w postaci zdjęcia razem z koleżanką, zrobionego przy głównym wejściu do szkoły. Trudno ten dzień zapomnieć z powodu jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie tyty, czyli wykonany z tektury kolorowy róg obfitości wypełniony po brzegi słodyczami, będący niezbędnym wyposażeniem śląskiego pierwszaka, rozpoczynającego naukę. Ideą tego prezentu od rodziców jest osłodzenie maluchom perspektywy wieloletniej edukacji, zresztą z tymi tytami, dumnie je trzymając , stoimy na wspomnianym zdjęciu.
O, Eryku, to jakiś lokalny zwyczaj widzę. U nas na Podlasiu, nie osładzano pierwszakom życia 1 września. Ja poszłam do szkoły rok przed tobą. Pamiętam też ten dzień i dzień przed, ale bez szczegółów, tylko, że po wyjsciu z klasy na chwilę zgubiłam mamę na korytarzu, ale jak się odwróciłam, to ona już była.
Ja lubiłem w pierwszej klasie. Potem już nie za bardzo. Pamiętam tylko, że bardzo chciałem zacząć naukę w szkole. Niestety, widać system edukacji i starania grona pedagogicznego oraz kolegów spowodowały, że raczej nie pałałem miłością do "budy". Co wcale nie znaczyło, że źle się uczyłem.Robi pisze:Nigdy nie lubilem chodzic do szkoly i powrotow nie wspominam najlepiej, ale teraz jak wychodze z domu i czuje ta jesien juz w powietrzu to zawsze kojarzy mi sie to z powrotem do szkoly
Swojego pierwszego dnia w szkole nie pamiętam. Pamiętam natomiast pierwszy dzień spędzony w szkole i pasowanie na ucznia. Pierwszy dzień spędzony w szkole polegał na tym, ze kilka miesięcy przed rozpoczęciem nauki wszystkich potencjalnych pierwszaków zbierano na jakiś test inteligencji plus sprawdzenie na jakim poziomie są w czytaniu i rachowaniu. Trzeba było rozwiązywać proste zadania, liczenie do dziesięciu i takie tam. Wtedy też po raz pierwszy dostałem po łapach od pani, która jak się potem okazało, została moją pierwszą wychowawczynią. Ano chodziło o zliczenie kwiatków niby na imieniny Taty i coś pokreślić. Jak sie wziąłem za kreślenie nieodpowiedniego zestawu kwiatków to skreśliłem z dziesięć razy to złe rozwiązanie. Jak to pani zobaczyła to sie zdenerwowała i dała mi tak po łapach, że aż mi ołówek wypadł. Na pytanie dlaczego tak pokreśliłem odpowiedziałem inteligentnie: "bo mój tato ma imieniny w zimie, a wtedy nie ma kwiatów". Czym wzbudziłem rozbawienie i rozładowałem sytuację. Nadmienię tylko, że za ten test dostałem o tylko jeden punkt mniej od maksa. Może właśnie za te pokreślone kwiatki.
Pasowanie na ucznia wielkim też pamiętam. Pasowali nas takimi wielkimi ołówkami. Swoją drogą skąd wtedy wzięli taką tradycję i do czego sie to odnosiło nie wiem.
Jak pokazuje przykład szkoły Eryka z rogiem obfitości "nowe świeckie tradycje" wtedy były w rozkwicie. W dzień pasowania na ucznia dostaliśmy tarcze szkolne i książeczki SKO z symbolicznym wkładem jednego ówczesnego złotego.
P.S.
Eryku zastanawiam się, czy te słodycze rogu to były na kartki. Czy szkoła pomagała je zdobyć rodzicom? Bo przecież w 82 roku bida była straszna w sklepach. I wyroby czekoladopodobne. Nota bene pierwszego września 1982r. kiedy szedłem do szkoły (liceum) to na ulicach jeszcze szczypał w oczy gaz łzawiący z poprzedniego dnia. Zbieraliśmy resztki po zomowskich petardach. Szkoda, że je wyrzuciłem. Dziś byłaby fajna pamiątka.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2008, o 12:17 przez Dudzio, łącznie zmieniany 7 razy.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Dudzio pisze: Wtedy też po raz pierwszy dostałem po łapach od pani, która jak się potem okazało, została moją pierwszą wychowawczynią. Ano chodziło o zliczenie kwiatków niby na imieniny Taty i coś pokreślić. Jak sie wziąłem za kreślenie nieodpowiedniego zestawu kwiatków to skreśliłem z dziesięć razy to złe rozwiązanie. Jak to pani zobaczyła to sie zdenerwowała i dała mi tak po łapach, że aż mi ołówek wypadł. Na pytanie dlaczego tak pokreśliłem odpowiedziałem inteligentnie: "bo mój tato ma imieniny w zimie, a wtedy nie ma kwiatów". Czym wzbudziłem rozbawienie i rozładowałem sytuację. Nadmienię tylko, że za ten test dostałem o tylko jeden punkt mniej od maksa. Może właśnie za te pokreślone kwiatki.
Biedulek. Czy została Ci uraza do kwiatów?
A'props testów. W pierwszej klasie wezwano mnie na test do pedagog, czy pscyholog i kazano odpowiadać na pytania. Oczywiście nia pamiętam tych, na które odpowiedziałam, ale nigdy nie zapomnę tego, na które nie odpowiedziałam. Otóż zapytano mnie skąd się bierze słonina? Podejrzewałam podstęp w tym pytaniu i wolałam nie odpowiedzieć, niż palnąć głupotę. Moja mama nie mogła mi tego wybaczyć.
I liczysz już tylko kiedy kupujesz? [/quote]Elle pisze:Nie. Lubię kwiaty, a szczególnie obdarowywać nimi damy.Dudzio pisze:Elle pisze:
Biedulek. Czy została Ci uraza do kwiatów?
Niestety, to jest konieczność. Pojemność mojego portfela nie jest niestety nieograniczona.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Widać po tylu latach psychologowie wciąż zadają te same pytania.Synek jak był w zerówce na testach też miał to pytanie.Elle pisze:A'props testów. W pierwszej klasie wezwano mnie na test do pedagog, czy pscyholog i kazano odpowiadać na pytania. Oczywiście nia pamiętam tych, na które odpowiedziałam, ale nigdy nie zapomnę tego, na które nie odpowiedziałam. Otóż zapytano mnie skąd się bierze słonina? Podejrzewałam podstęp w tym pytaniu i wolałam nie odpowiedzieć, niż palnąć głupotę. Moja mama nie mogła mi tego wybaczyć.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Nie znałam tego zwyczaju z cukierkami, ale bardzo sympatyczny. Eryku, czy on nadal funkcjonuje na Śląsku?
Pasowania na ucznia wielkim ołówkiem nie pamiętam, choć oczywiście takie się odbyło, nawet znalazłam na 'naszej klasie' zdjęcie z tej uroczystości, ale siebie nie mogę rozpoznać .
Testów przed pierwszą klasą nie przechodziłam, nie wiem, czy ich wtedy u nas nie było, czy może mi je darowano .
Cóż to za podchwytliwe pytania z ta słoniną? Mało kto dzisiaj w ogóle używa słoniny w kuchni, więc pewnie biedne dzieciaki kojarzą ją ze słoniem .
Pasowania na ucznia wielkim ołówkiem nie pamiętam, choć oczywiście takie się odbyło, nawet znalazłam na 'naszej klasie' zdjęcie z tej uroczystości, ale siebie nie mogę rozpoznać .
Testów przed pierwszą klasą nie przechodziłam, nie wiem, czy ich wtedy u nas nie było, czy może mi je darowano .
Cóż to za podchwytliwe pytania z ta słoniną? Mało kto dzisiaj w ogóle używa słoniny w kuchni, więc pewnie biedne dzieciaki kojarzą ją ze słoniem .
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Ja pamiętam chyba jeden z pierwszych dni w zerówce. Pani pokzała mi jak rysować szlaczek (później to były literki). Poczym dosiadłem się do innych dzieci i podonie jak one gumowałem i stawiałem kreski w zeszycie w nieskończoność nie mogąc dojść do porządanych rezulatów.
oczywiście kupownie przyborów szkolnych, lekcja organizacyjna itd, a tata powatrzał z dumą ze jestem pierwszoklasiatą, wydawało mi się wtedy ze to już kawał życia
podobnie jak Dudzio, mile wspomnam tylko pierwsze dwie klasy, potem nasza kasę podzielono bo była zaduża (jakieś durne wymogi z kuratotium)
Wiecie, że niedawno przez nk nawiązałem kontakt ze swoją pierwszą wychowawczynią.
Bardzo miłe zdarzenie.
oczywiście kupownie przyborów szkolnych, lekcja organizacyjna itd, a tata powatrzał z dumą ze jestem pierwszoklasiatą, wydawało mi się wtedy ze to już kawał życia
podobnie jak Dudzio, mile wspomnam tylko pierwsze dwie klasy, potem nasza kasę podzielono bo była zaduża (jakieś durne wymogi z kuratotium)
Wiecie, że niedawno przez nk nawiązałem kontakt ze swoją pierwszą wychowawczynią.
Bardzo miłe zdarzenie.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2008, o 18:31 przez biały_delfin, łącznie zmieniany 1 raz.