Witaj szkoło!
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
A jak się wasza klasa nazywała? Moja od 1-3 "Polne kwiaty". Codziennie na początku zajęć, Pani wołała: "Polne kwiaty!" A my odkrzykiwaliśmy: "Zawsze gotowe do pracy!". Mieliśmy też swój proporczyk i zawsze na apelu trzeba było stawać z tym proporczykiem. Inna klasy, to były/byli ? Sindbady Żeglarze.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
U mnie normalnie a,b, c, d. Potem podzielono i zrobiło się aż do g. następnie powrócono do starego: a,b,c,d, bo nadwyżki okoliczne podstawówki połknęły. nie wiem natomiast dlaczego trafiłem do klasy z która sie zupełnie nie utożsamiałem. Widać chodziło o poziom. Przeniosłem się w VI. I te trzy lata były najpiękniejszymi.biały_delfin pisze:rogi obfitości, nazwy klas - mozna się ciekwaych rzeczy dowiedzieć.juka pisze:O, to znowu jakiś lokalny zwyczaj - u mnie klasy nie miały nazw, tzn. nazywały się zwyczajnie: 1, 2 itd.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
to mogłeś tak sobie się przenieś ? znałeś kumpli z wymażonej klasy ?Dudzio pisze:U mnie normalnie a,b, c, d. Potem podzielono i zrobiło się aż do g. następnie powrócono do starego: a,b,c,d, bo nadwyżki okoliczne podstawówki połknęły. nie wiem natomiast dlaczego trafiłem do klasy z która sie zupełnie nie utożsamiałem. Widać chodziło o poziom. Przeniosłem się w VI. I te trzy lata były najpiękniejszymi.
ja byłem w klasie 2e, po niej naszą klasę podzielono (jakieś bzdurne przepisy) i trafiłem do nieznanej mi innej wychowaczyni i dzieci, a dotego jescze pół roku chorowałem, więc zaległości w nauce i wogólnym zyciu klasy ogromne. (nie wiem czy się nie powatrzam, wkońcu tyle postów)
Ostatnio zmieniony 6 wrz 2008, o 16:15 przez biały_delfin, łącznie zmieniany 1 raz.
Grono samo mi proponowało, bo stwierdziło, że się marnuję. Nie ma w tym krzty mojego samozadęcia. W pewnym momencie powiedziałem sobie - dość! I na pierwszą lekcje w nowej klasie trafiłem na sprawdzian z polaka, bez zapowiedzi. Do dzisiaj pamiętam. Towarzystwo było wspaniałe. Do dziś wspominam je z rozrzewnieniem. Po prostu różnice między klasami były straszliwe. Dzisiaj tego który mnie wpakował na 5 i pół roku do klasy do której nie pasowałem i nie pasującej do mnie, to bym....biały_delfin pisze:to mogłeś tak sobie się przenieś ? znałeś kumpli z wymażonej klasy ?Dudzio pisze:U mnie normalnie a,b, c, d. Potem podzielono i zrobiło się aż do g. następnie powrócono do starego: a,b,c,d, bo nadwyżki okoliczne podstawówki połknęły. nie wiem natomiast dlaczego trafiłem do klasy z która sie zupełnie nie utożsamiałem. Widać chodziło o poziom. Przeniosłem się w VI. I te trzy lata były najpiękniejszymi.
ja byłem w klasie 2e, po niej naszą klasę podzielono (jakieś bzdurne przepisy) i trafiłem do nieznanej mi innej wychowaczyni i dzieci, a dotego jescze pół roku chorowałem, więc zaległości w nauce i wogólnym zyciu klasy ogromne.
Ostatnio zmieniony 6 wrz 2008, o 16:19 przez Dudzio, łącznie zmieniany 3 razy.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Ja szkołę zacząłem w 1990r. pamietam ,ze wszyscy dostali żółte słowniki ortograficzne i paczki cukierków. W szkole nie było elektrycznego dzwonka tylko ręczny. Potem był poczęstunek i robili nam zdjęcia. Siedziałem w ławce z chłopakiem, który kilka dni po rozpoczęciu roku przeniósł się do innej szkoły. Klas było tylko 2, ale u kolegi w szkole z jego rocznika to było aż do H i w każdej ok 30 osób. (chyba wyż demograficzny)
To musiało być wspaniałe. Czy to woźny uruchamiał? Ja np. w liceum uruchamiałem jako dyżurny porcelanowo bakelitowy elektryczny dzwonek z napisem 'licht". Pewnie pozostał jeszcze po c.k. czasach.qba83 pisze: W szkole nie było elektrycznego dzwonka tylko ręczny.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
Nawet nie wiedziałem, że Juka założyła taki temat. Musiałem go przeoczyć. Pierwszy dzień w szkole, podobnie jak cała pierwsza klasa, kojarzy mi się z klasami łączonymi. W mojej pierwszej szkole były klasy 1-4 i wszystkie uczyła jedna nauczycielka. Siedziałem ze swoja klasą po jednej stronie klasy (9 osób), a po drugiej stronie klasy uczyła się klasa II (3 osoby). Nauczycielka tłumaczyła najpierw lekcję jednej kasie, po czym kazała coś pisać lub przepisywać z tablicy, po czym szła uczyć klasę II. Klasy I i II miały zajęcia od 8.00 do 12.00, a klasy III i IV od 12.00 do 16.00. i tak przez cały rok. Nie wiem czy taka była polityka kadrowa w latach 70., czy to jakiś lokalny wymysł. Gdy na 20-leciu mojej podstawówki, spytałem tą nauczycielkę (później w innej szkole uczyła mnie też biologii), jak to wytrzymywała, to powiedziała ,,Sama nie wiem. Byłam wtedy młoda.”
Ktoś się jeszcze uczył w klasach łączonych?
Ktoś się jeszcze uczył w klasach łączonych?
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
reczywiscie, były ! pamientam jak w I lub II klasie wychowawczyni co jakis w ciagu godziny lekcyjnej wychodziła do drugiej klasy, a przedem zadwała lekcje i poleciła dyzurnym spisywac nazwiska tych którzy gadali.
albo odwrotnie ktoś przychodził do nas na zastepstwo na chwile zadawał lecje i wychodził.
wydaje mi sie ze to było czeste
albo odwrotnie ktoś przychodził do nas na zastepstwo na chwile zadawał lecje i wychodził.
wydaje mi sie ze to było czeste