fryzury i stroje
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Charakterystyczne dla końca lat 80-tych były dżinsy tonami sprowadzane z Turcji. Do tej pory można czasem spotkać kogoś "znoszającego" tego typu garderobę. W ogóle człowiek potrafił się wtedy cieszyć byle czym np. zdobytymi po kolejkowych bojach chińskimi trampkami, na które teraz nawet by nie spojrzał. Modne były jeszcze tzw. ocieplacze, takie niby kufajki bez rękawów, pikowane na różne sposoby, noszone na bluzy, bluzki, przez osoby obojga płci. W dekadzie lat 80 ludzie dorabiali się fortun na odzieży dzinsowej- katanach, spódniczkach i spodniach.
Racja.Eryk75 pisze: W ogóle człowiek potrafił się wtedy cieszyć byle czym np. zdobytymi po kolejkowych bojach chińskimi trampkami, na które teraz nawet by nie spojrzał. Modne były jeszcze tzw. ocieplacze, takie niby kufajki bez rękawów, pikowane na różne sposoby, noszone na bluzy, bluzki, przez osoby obojga płci. W dekadzie lat 80 ludzie dorabiali się fortun na odzieży dzinsowej- katanach, spódniczkach i spodniach.
Błagam Eryku. Mój piękny czerwony ocieplacz nazywasz kufajką?
"Tureckie" dżinsy zaczęły się pojawiać gdzieś około 87. roku. Były różne wzory. Bardzo charakterystyczne były wstawki turkusowo - zielone. Na damskich były hafty wyszywane cekinami. Ponadto były dżinsy tzw. wapnowane z wstawkami, bez wstawek. Kurtki były z normalne, lub z odpinanymi rękawami i tworzące tzw. bezrękawnik. Modne były tez swetry z tymi zielonymi wstawkami. Bardzo miernej jakości zresztą. Czasem z kieszeni wyciągało się kawałki pumeksu, za pomocą którego "wycierano" to dziadostwo. Wtedy wielu dzisiejszych tzw. biznesmenów zaczynało od tego handlu w Stambule. Potem zaczęli fruwać do Tajlandii.Eryk75 pisze:Charakterystyczne dla końca lat 80-tych były dżinsy tonami sprowadzane z Turcji. Do tej pory można czasem spotkać kogoś "znoszającego" tego typu garderobę.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
U mnie tak samo.mutant pisze:A u nas to się właśnie nazywało kufajka, słowo ocieplacz było nieznane.Elle pisze: Błagam Eryku. Mój piękny czerwony ocieplacz nazywasz kufajką?
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Na brucemenki czy bruceliki my mówiliśmy cichobiegi. Bruce Lee jak biegał w takich to go słychać nie było
A z jeansów to był kiedyś szał gwizdka na piramidy !
W pewaxach i baltonach można było kupić fajne jeansy firmy Montana.
Wierszyk nawet do tego był wymyślony przez jakiegoś zazdrośnika :
- Po czym poznać ze wsi chama ?
- Po napisie Montana.
A szczytem elegancji jeśli chodzi o obuwie były obrzydliwe (może nie aż tak jak buty sprzątaczek) juniorki A na poważnie to szałem było mieć adidasy Grand Prixy.
Ładne i super wygodne buty. Znosiłem kilka par. Nie było lepszych adidasów.
Szkoda, że nie sprzedają już nawet tureckich podrób. Były w miarę tanie i dobre jakościowo.
Były jeszcze takie takie trampki z gumową białą podeszwą w romby chyba. Występowały tylko w kolorze granatowym lub czarnym. W lato nieźle się stopy od nich odparzały
Makabrycznymi ciuchami dla mnie były takie zimowe spodnie a'la ogrodniczki. Albo kombinezon ! O zgrozo ! Miałem taki brązowy. Tragedia !
A z jeansów to był kiedyś szał gwizdka na piramidy !
W pewaxach i baltonach można było kupić fajne jeansy firmy Montana.
Wierszyk nawet do tego był wymyślony przez jakiegoś zazdrośnika :
- Po czym poznać ze wsi chama ?
- Po napisie Montana.
A szczytem elegancji jeśli chodzi o obuwie były obrzydliwe (może nie aż tak jak buty sprzątaczek) juniorki A na poważnie to szałem było mieć adidasy Grand Prixy.
Ładne i super wygodne buty. Znosiłem kilka par. Nie było lepszych adidasów.
Szkoda, że nie sprzedają już nawet tureckich podrób. Były w miarę tanie i dobre jakościowo.
Były jeszcze takie takie trampki z gumową białą podeszwą w romby chyba. Występowały tylko w kolorze granatowym lub czarnym. W lato nieźle się stopy od nich odparzały
Makabrycznymi ciuchami dla mnie były takie zimowe spodnie a'la ogrodniczki. Albo kombinezon ! O zgrozo ! Miałem taki brązowy. Tragedia !
Witam wszystkich, tak się składało,że pod koniec lat 80 tych miałem możliwość chodzić zarówno w oryginalnych adidasach jak i katanie Wranglera, ale ani ja ani moi koledzy wówczas na to nie zwracali uwagi, i to było coś pięknego ,bo "wiejskie" marki typu Puma, Nike, Adidas , Reebok nic nikomu nie mówiły a tym samym nie oznaczały,że coś jest droższe, bo niekoniecznie musiało być lepsze. Wtedy na prawdę nikt nie zwracał uwagi jak kto chodzi ubrany, liczyło się kto miał więcej znaczków w klaserze, więcej plakatów z Europe czy Rambo, komu rodzice pozwolili obejrzeć kino nocne, kto miał pistolet na kapiszony a kto na korki itd...
-
- Posty: 21
- Rejestracja: 12 lut 2010, o 22:11
- Lokalizacja: 3miasto
- Kontakt:
Zgadzam się całkowicie ! Ale moda wraca, dzisiejsze emo-dzieci ubierają ciuchy z PRL'u. Niestety, duzo gorsze jakościowo, szkoda że nie mam starych ciuchów, bo mógłbym sie tanio i modnie i ubraćogrodek pisze:Wtedy na prawdę nikt nie zwracał uwagi jak kto chodzi ubrany, liczyło się kto miał więcej znaczków w klaserze, więcej plakatów z Europe czy Rambo, komu rodzice pozwolili obejrzeć kino nocne, kto miał pistolet na kapiszony a kto na korki itd...
Jeszcze 10 lat temu wszyscy się śmiali z PRLowej mody, a dziś znowu wracają getry w panterkę , getry z nadrukiem dzinsu, "marmurki", adidaski , i baseballówki z plastikową siateczką u góry .....
Ech ... fajna była ta moda, porządne ciuchy ...
Pamiętam jak dostałem na któregoś urodziny szare zamszowe adidaski pod kostkę. To nie grałem w nich w piłkę ( żeby sie nie zniszczyły) i jak sie zabrudziły, to smarowałem je białą kredą
Pozwolę sobie się nie zgodzić - jak była moda na getry, to wszyscy (w każdym razie wszystkie dziewczyny) musieli mieć getry, jak na kufajki - każdy musiał mieć kufajkę. W liceum zadawałam się z "metalami" i marzyłam o wytartej dżinsowej katanie albo skórze, ale oczywiście nie miałam szans czegoś takiego zdobyć. Ludzie kupowali od siebie nawzajem i w sumie nie wiadomo, skąd oryginalnie to brali. Jak mama pojechała do Turcji, to wiedząc, że chcę mieć katanę, kupiła mi... taką damską kurteczkę z jakimiś bajerami, w której oczywiście wstydziłam się pokazać w towarzystwie. W pewnym momencie ludzie z kręgów subkulturowych zaczęli nosić takie specyficzne buty - wysokie adidasy, i my z kumpelą też chciałyśmy takie mieć. Ktoś nam powiedział, że są w pewnym sklepie w innej dzielnicy Poznania, więc była cała wyprawa, bo to niby dość blisko, ale tak nie do końca wiadomo gdzie. Kumpeli udało się kupić ostatnią parę, dla mnie zabrakło.
Różnica między podejściem do mody w tamtych czasach a w obecnych jest taka, że wtedy nie chodziło (przynajmniej nie w takim stopniu jak dziś) o to, kto ma więcej kasy, tylko po prostu były pewne standardy ubierania, których należało przestrzegać, żeby nie narazić się na śmieszność. Te standardy oczywiście się zmieniały, ale nawet w biednych czasach można się było narazić na śmieszność. Np. swego czasu, bodaj w szóstej klasie, miałam takie kozaki z darów, które były na dość wysokim koturnie, czerwone i błyszczące, i strasznie się ze mnie rówieśnicy nabijali, bo wszyscy chodzili w jakichś relaksach czy czymś podobnym. Wtedy generalnie wszyscy mieli to samo, więc jak ktoś się wyróżniał, to albo był śmieszny, albo szpaner. Teraz jest o wiele większa swoboda, trzeba być naprawdę ekstrawaganckim, żeby ktoś zauważył, że się wygląda inaczej.
Różnica między podejściem do mody w tamtych czasach a w obecnych jest taka, że wtedy nie chodziło (przynajmniej nie w takim stopniu jak dziś) o to, kto ma więcej kasy, tylko po prostu były pewne standardy ubierania, których należało przestrzegać, żeby nie narazić się na śmieszność. Te standardy oczywiście się zmieniały, ale nawet w biednych czasach można się było narazić na śmieszność. Np. swego czasu, bodaj w szóstej klasie, miałam takie kozaki z darów, które były na dość wysokim koturnie, czerwone i błyszczące, i strasznie się ze mnie rówieśnicy nabijali, bo wszyscy chodzili w jakichś relaksach czy czymś podobnym. Wtedy generalnie wszyscy mieli to samo, więc jak ktoś się wyróżniał, to albo był śmieszny, albo szpaner. Teraz jest o wiele większa swoboda, trzeba być naprawdę ekstrawaganckim, żeby ktoś zauważył, że się wygląda inaczej.
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".