Zabawki
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
- smok_teodor
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 mar 2009, o 13:58
Gumowe golasy były wtedy na topie. Pomimo ogromnych braków w zaopatrzeniu w zabawki, pamiętam moje wizyty z mamą w "Smyku" i wśród pustych prawie półek zawsze jakiś gumowy golas się znalazł. Ja nie miałem żadnego (golasy były bardziej dla dziewczynek ). Dzięki rodzinie w Niemczech oraz zapobiegliwości mojej mamy (mieszkaliśmy niedaleko "Smyka", więc bardzo często szła na otwarcie sklepu, kiedy jeszcze można było coś względnego kupić) miałem ładne zabawki. Większość z nich, gdy wyrastałem, oddawało się np. mojemu bratu ciotecznemu, młodszemu ode mnie o kilka lat. W ten sposób ślad po nich zaginął.
Witam! Z racji wieku, załapałem się na końcówkę prawdziwie nostalgicznego okresu, ale z uwagi na fakt posiadania starszego rodzewństwa i kuzynostwa trafiały mi się zabawki nostaligiczne:) Zabawkami, którymi najbardziej zapadły mi w pamięć były:
- "zdalnie sterownay" czerwony autobus
- wiropłat - pszczółka Maja, kupiony na wakacjach w Sianorzętach
- plasitkowe samochodziki kupowane w kiosku RUCHU, dokładnie to były zestawy, głównie ciężarówek, ciągników (śmieciarki, betoniarki, wywrotki), sprzedawane w przeżroczystej plastikowej tubie. pamiętam że miałem całą "armię" tych pojazdów, która poruszała się po mieście budowanym z wszelkiej maści pudełek
- zestaw do samodzielnego montażu, ale pamiętam go jak przez mgłe. Kojarzy mi się tylko tyle, że był z plastkiku, można z niego było zbudować między innymi ciężarówkę, w zestawie były plastikowe śruby i nakrętki oraz cała masa płaskich elementów.
- duża wywrotka marki Star, w wychylaną skrzynią ładunkową
- cała masa gumowych smerfów, dla których miałem nawet smefwowy domek
Osobną grupą, zabawek które pamiętam, były zabawki przysyłane z ZSRR przez koleżanki mojej siostry (jak moja siostra takie znajomosci zawarła, nie pytajcie ). Zabawki, które one przysyłały prawie zawsze były elektryczno - mechaniczne i miłay jedną współną cechę, nie można było do nich, w polskich sklepach dokupić kompatybilnych baterii. Na jakiś dzień dzicka z ZSRR dostałem, wypasiony pistolet, który po naciśnięciu spustu migał lampą na końcu lufy oraz wydawał z siebie przerażliwy dźwięk. Pistolet przypominał Lugera, i był podejrzanie różowego koloru. Póki, działały baterie, rządziłem na podwórku, jak baterie padły, pierwsze skrzypce grał kolega z pistoletem na kapiszony. Co do zabawek z dawnego ZSRR to największa radość sprawiły mi, gazetki/wycinanki, nie wiem jak to dokładnie nazwać, pod tytyłem "Wesołe Kartinki". Można z nich było zbuodować gospodarstwo, z całą masa zwierzaków, i budynków. Przez te wycinanki, podłapałem trochę rosyjskich słówek, i nie mogłem się przestawić na polskie odpowiedniki (przez całą zerówkę na psa mówiłem sabaka). Te radzieckie zabawki odcisneły na mnie wielkię piętno, a dokładnie jedna zabawka i to na dodatek nie moja ale mojej siostry. Była to wielka lalka ubrana w jakich rosyjski/radziecki strój ludowy, w której byłem zakochany i przez, którą został mi do tej pory pociąg do rosjanek :):)
A co do zabawek polskich jeszcze, to pamiętam, że zawsze w niedzielę palmowa przed kościołem stały stragany i co roku mama kupowała mi kolorwy wiatraczek na takim druciku, który potem przyczepiałem do swojego roweru (rower oczywiście produkcji Romet, a "model" roweru to Salto). Czasami, oprócz wiatraczka mama kupowała mi taką kurkę piszczałkę ale pamięam, że te kurtki zawsze jakoś tak słabo piszczały. Na koniec przypomniały mi się zabawki, które dostałem w spadku po moich kuzynkach. Była to mechaniczna ryba i mechaniczny hipopotam. Obie zabawki były z gatunku pływających, ryba co prawda nie działa już (tzn na powierzchni tylko się unosiła). Natomiasta hipcio działał idelani. Z ruchomej paszczy, wychodził mu szynurek z kółeczkiem z plastiku. Pociągniecię sznurka powodowało, naciągnięcie jakiejś sprężyny, lub innego mechanicznego ustrojstwa, które powodowało, że hipek przebierał łapkami i kłapał paszczą. Pamiętam, że hipopoptam był niebieski i miał pomarańczowe łapki oraz tego samego koloru okulary. Trzeba było o nie dbać, tzn dokładnie suszyć go po każdej kąpieli żeby jego mechanizmy nie zardzewiały. Spotkał się ktoś z was z taką zabawką?
PS: Ależ się rozpisałem:) Przepraszam za brak ogonków, i literówki:)
- "zdalnie sterownay" czerwony autobus
- wiropłat - pszczółka Maja, kupiony na wakacjach w Sianorzętach
- plasitkowe samochodziki kupowane w kiosku RUCHU, dokładnie to były zestawy, głównie ciężarówek, ciągników (śmieciarki, betoniarki, wywrotki), sprzedawane w przeżroczystej plastikowej tubie. pamiętam że miałem całą "armię" tych pojazdów, która poruszała się po mieście budowanym z wszelkiej maści pudełek
- zestaw do samodzielnego montażu, ale pamiętam go jak przez mgłe. Kojarzy mi się tylko tyle, że był z plastkiku, można z niego było zbudować między innymi ciężarówkę, w zestawie były plastikowe śruby i nakrętki oraz cała masa płaskich elementów.
- duża wywrotka marki Star, w wychylaną skrzynią ładunkową
- cała masa gumowych smerfów, dla których miałem nawet smefwowy domek
Osobną grupą, zabawek które pamiętam, były zabawki przysyłane z ZSRR przez koleżanki mojej siostry (jak moja siostra takie znajomosci zawarła, nie pytajcie ). Zabawki, które one przysyłały prawie zawsze były elektryczno - mechaniczne i miłay jedną współną cechę, nie można było do nich, w polskich sklepach dokupić kompatybilnych baterii. Na jakiś dzień dzicka z ZSRR dostałem, wypasiony pistolet, który po naciśnięciu spustu migał lampą na końcu lufy oraz wydawał z siebie przerażliwy dźwięk. Pistolet przypominał Lugera, i był podejrzanie różowego koloru. Póki, działały baterie, rządziłem na podwórku, jak baterie padły, pierwsze skrzypce grał kolega z pistoletem na kapiszony. Co do zabawek z dawnego ZSRR to największa radość sprawiły mi, gazetki/wycinanki, nie wiem jak to dokładnie nazwać, pod tytyłem "Wesołe Kartinki". Można z nich było zbuodować gospodarstwo, z całą masa zwierzaków, i budynków. Przez te wycinanki, podłapałem trochę rosyjskich słówek, i nie mogłem się przestawić na polskie odpowiedniki (przez całą zerówkę na psa mówiłem sabaka). Te radzieckie zabawki odcisneły na mnie wielkię piętno, a dokładnie jedna zabawka i to na dodatek nie moja ale mojej siostry. Była to wielka lalka ubrana w jakich rosyjski/radziecki strój ludowy, w której byłem zakochany i przez, którą został mi do tej pory pociąg do rosjanek :):)
A co do zabawek polskich jeszcze, to pamiętam, że zawsze w niedzielę palmowa przed kościołem stały stragany i co roku mama kupowała mi kolorwy wiatraczek na takim druciku, który potem przyczepiałem do swojego roweru (rower oczywiście produkcji Romet, a "model" roweru to Salto). Czasami, oprócz wiatraczka mama kupowała mi taką kurkę piszczałkę ale pamięam, że te kurtki zawsze jakoś tak słabo piszczały. Na koniec przypomniały mi się zabawki, które dostałem w spadku po moich kuzynkach. Była to mechaniczna ryba i mechaniczny hipopotam. Obie zabawki były z gatunku pływających, ryba co prawda nie działa już (tzn na powierzchni tylko się unosiła). Natomiasta hipcio działał idelani. Z ruchomej paszczy, wychodził mu szynurek z kółeczkiem z plastiku. Pociągniecię sznurka powodowało, naciągnięcie jakiejś sprężyny, lub innego mechanicznego ustrojstwa, które powodowało, że hipek przebierał łapkami i kłapał paszczą. Pamiętam, że hipopoptam był niebieski i miał pomarańczowe łapki oraz tego samego koloru okulary. Trzeba było o nie dbać, tzn dokładnie suszyć go po każdej kąpieli żeby jego mechanizmy nie zardzewiały. Spotkał się ktoś z was z taką zabawką?
PS: Ależ się rozpisałem:) Przepraszam za brak ogonków, i literówki:)
Doskonale pamiętam "wodne" zabawki. Miałam ich całą torbę (przezroczystą ze Sindbadem) leżała pod wanną.. Jedną z ulubionych moich zabaw w dzieciństwie była właśnie kąpiel z mnóstwem zabawek, ponadto bardziej rozwijające umysłowo..np. : ze stoperem w ręku mierzyłam, która zabawka najszybciej utonie, która kropla puszczona po rancie wanny szybciej da nura do wody i oczywiście..ile sekund najdłużej wytrzymam pod wodą.
Czy ten hipopotam to nie miał czasem okularów?
Acha, miałam jeszcze taką baniuszkę do puszczania baniek. Przypominała trochę naczynie z bajek o Ali babie i rozbójnikach. Była pękata, wieko miało zamontowaną rureczkę i nie do końca się ściągało, tylko można było troszkę je rozchylić, żeby dolać płynu. Było to w kolorze spłowiałego błękitu.
Czy ten hipopotam to nie miał czasem okularów?
Acha, miałam jeszcze taką baniuszkę do puszczania baniek. Przypominała trochę naczynie z bajek o Ali babie i rozbójnikach. Była pękata, wieko miało zamontowaną rureczkę i nie do końca się ściągało, tylko można było troszkę je rozchylić, żeby dolać płynu. Było to w kolorze spłowiałego błękitu.
Gdzies tu kiedys wklejalem cos takiegoNatuś-77 pisze:
Acha, miałam jeszcze taką baniuszkę do puszczania baniek. Przypominała trochę naczynie z bajek o Ali babie i rozbójnikach. Była pękata, wieko miało zamontowaną rureczkę i nie do końca się ściągało, tylko można było troszkę je rozchylić, żeby dolać płynu. Było to w kolorze spłowiałego błękitu.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
u nas - kapiszony.Dudzio pisze:U nas to nazywano kabzlami. Były okrągłe, jak konfetti i wa taśmach (do pistoletów z mechanizmem do przesuwania taśmy).
z zabawek na obrazkach miałem magnetyczna twarz - znalazałem w szawce miedzy prześcieradłami - mama zapomniała że miała mi go dać na prezent. poza tym znaki drogowe kupione w kiosku, petała sie gdzieś któraś z tych lornetek, miałem też troche inną wersję "jednorekiego bandyty" i skądś pamientam te króliki piłujące marchewkę.
Każda mama myślała, ze to najlepszy schowek, a każde dziecko i tak wiedziało, gdzie najpierw szukać.biały_delfin pisze:u nas - kapiszony.Dudzio pisze:U nas to nazywano kabzlami. Były okrągłe, jak konfetti i wa taśmach (do pistoletów z mechanizmem do przesuwania taśmy).
z zabawek na obrazkach miałem magnetyczna twarz - znalazałem w szawce miedzy prześcieradłami - mama zapomniała że miała mi go dać na prezent. poza tym znaki drogowe kupione w kiosku, petała sie gdzieś któraś z tych lornetek, miałem też troche inną wersję "jednorekiego bandyty" i skądś pamientam te króliki piłujące marchewkę.
Ja znalazłam między prześcieradłami coś innego. Po jakimś czasie sama to "podprowadziłam".
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45