Zuch czy Harcerz?
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Zuch czy Harcerz?
Jako że jest to forum o wspomnieniach z naszego dzieciństwa, wczesnego i późniejszego dorastania, to postanowiłem otworzyć temat poświęcony tym młodzieżowym organizacjom! Pewnie większość z nas należała do zuchów, a później harcerstwa! Jakie macie z tym okresem wspomnienia, czy pamiętacie swoje przysięgi, mundurki, apele ,zbiórki, akcesoria jakie posiadali zuchowie czy harcerze! Obozy, rajdy, odznaki, ogniska, i to słynne powiedzenie Czuj czuj czuwaj
Zapraszam do dyskusji i wspominania.
ps.Jeśli zdublowałem temat proszę moderatowrów, administartorów o jego usunięcie.
Zapraszam do dyskusji i wspominania.
ps.Jeśli zdublowałem temat proszę moderatowrów, administartorów o jego usunięcie.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
- Syriusz Falcon
- Posty: 611
- Rejestracja: 16 lut 2010, o 19:42
- Kontakt:
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
A ja na szczęście trafiłem na fajnych instruktorów. W moim przypadku harcerstwo stało się szkołą, stylem życia i wielką przygodą na ponad dwadzieścia lat Przez siedem pracowałem nawet w sklepie harcerskimRobi pisze:W mojej szkole harcerstwo to byla fikcja. Przynaleznosc wiazala sie z noszeniem mundurkow w poniedzialki i spiewaniu piosenek w harcowce. A harcowke prowadzila kobieta ktora na codzien uczyla biologii.
W tej chwili mundur wisi w szafie, ale jak siebie znam, to jeszcze nie koniec
W mojej szkole harcerstwo bylo na sztukę.
Jakieś nudne zbiórki, chyba raz w miesiącu.
Za to latem obozy co roku w innej części kraju. 2 turnusy po 3-tygodnie i to było super. Kadra to chyba 2-3 osoby ze stopniem harcmistrz i podharcmistrz, reszta nauczyciele ze szkoły.
Obozy były najbardziej super. Reszta to ściema.
Jakieś nudne zbiórki, chyba raz w miesiącu.
Za to latem obozy co roku w innej części kraju. 2 turnusy po 3-tygodnie i to było super. Kadra to chyba 2-3 osoby ze stopniem harcmistrz i podharcmistrz, reszta nauczyciele ze szkoły.
Obozy były najbardziej super. Reszta to ściema.
Ja na obóz musiałem ciężko zapracować. Obóz był nagrodą za ciężką pracę w zastępie, drużynie. Do trzeba było mieć odpowiednie wyniki w szkole. Nie chodzi tu o ściśle postawioną poprzeczkę w stylu średnia jakaśtam. Nie. Wszystko dopasowane indywidualnie, do człowieka, w myśl zasady przełamywania własnych ograniczeń.
"Harcerzem być - to wcale nie wada
Harcerzem być - każdemu wypada
Harcerzem być - to gradka nie lada
Harcerzem być - i innym pomagać"
"Harcerzem być - to wcale nie wada
Harcerzem być - każdemu wypada
Harcerzem być - to gradka nie lada
Harcerzem być - i innym pomagać"
Ja zapisałem się do zuchów w drugiej klasie, dotrwałem do przysięgi i nawet naciągnąłem rodziców na kompletny mundurek. Po przysiędze jakoś mi zapał się zmniejszył, jak dla dorosłego mężczyzny w wieku 8 lat te wszystkie "kaczorki", "kwiatuszki", "wiewióreczki" były jakieś takie "nie tego"...
Z tego co wiem w mojej szkole harcerstwo umarło śmiercią naturalną. Może szkoda...
Z tego co wiem w mojej szkole harcerstwo umarło śmiercią naturalną. Może szkoda...
Ja byłam w harcerstwie rok, w szóstej klasie. Harcerstwo w mojej szkole miało plusy i minusy. Plusy:
- nie było żadnej indoktrynacji komunistycznej, przeciwnie - raczej się śpiewało piosenki o ułanach, tradycyjne pieśni harcerskie typu Płonie ognisko i szumią knieje, dużo chyba pieśni jeszcze sprzed wojny;
- dobra zabawa.
Minusy:
- przez cały rok nie doczekałam się chusty - na chustę drużyny trzeba było zdawać, nie dostawało się jej automatycznie (był to jakby I etap wtajemniczenia, zdawanie na krzyż harcerski było dopiero kolejnym). Raz pojechaliśmy na 2-dniowy rajd i miałam nadzieję, że wtedy zrobią nam - tym, którzy jej nie mieli - egzamin na chustę. Były jakieś podchody w nocy i myślałam, że po ich zakończeniu będzie egzamin, a tu nic. Okazało się, że był dopiero na letnim obozie, na który nie pojechałam. No i w kolejnym roku już nie poszłam na zbiórkę, bo miałam dość tego czekania , a także:
- opieprzania ze strony druhny drużynowej, że nie mam metalowych guzików przy mundurku i lilijki przy berecie. Dodam, że metalowe guziki trudno było dostać (nie pamiętam, jak z lilijką), w mieście była składnica harcerska i co jakiś czas "rzucali", ale trudno było czatować pod składnicą, jak się mieszkało w zupełnie innej dzielnicy miasta, zresztą w 6. klasie nie jeździłam jeszcze do centrum sama, a rodzice mieli dość własnych problemów, żeby czatować pod składnicą harcerską. Miałam mundurek z plastikowymi guzikami, bo takie akurat wtedy sprzedawali, a drużyna wymagała metalowych , bodajże z wizerunkiem lilijki, ale tego nie jestem pewna;
- opieprzania ze strony druhny i robienia mi musztry na oczach całej drużyny za to, że nie byłam na np. dwóch poprzednich zbiórkach.
- Ponadto trafiłam do zastępu, w którym zastępową była b. złośliwa dziewczyna z mojej klasy, która lubila mi "przysrywać" zarówno w klasie, jak i w drużynie, przez co jej zastępczyni też od razu zaczęła traktować mnie tak samo... Chciałam się przenieść do drugiego zastępu, ale w końcu zrezygnowałam w ogóle w świetle innych niedogodności.
Jak teraz o tym myślę, to te historie związane z brakiem chusty czy metalowych guzików mogły być związane z kryzysem (to były lata 1982-83), ale w takiej sytuacji drużyna powinna chyba spasować i nie wymagać tak uparcie tych metalowych guzików, a także nie sprawiać wrażenia, że ktoś musi być rok w drużynie, żeby w ogóle dostąpić zaszczytu zdawania na chustę, bo przez to zaczęła sprawiać wrażenie, jakby ważniejsze od ideałów, przyjaźni czy zabawy były jakieś materialne szczegóły.
Mój brat natomiast był sporo lat w takiej dość specyficznej drużynie , zaczął chyba gdy miał 15, zawsze sobie to chwal;ił, do dziś zachował sporo znajomych z tamtych czasów. U nich z kolei był luz, w ogóle się nie chodziło w mundurku - tylko na obozach i zlotach hufca, przed którymi zawsze następował popłoch, gdzie jest mój mundurek i co zrobić, bo nie mam właściwego sznura (w międzyczasie awansował z przybocznego na drużynowego, ale wciąż miał sznur przybocznego, a na tym zlocie miał meldować drużynę na jakimś apelu), w ogóle mając 20 lat nosił swój mundur z czasów, jak miał 15, tylko z podwiniętymi rękawami, żeby nie było widać, że są o 10 cm za krótkie. Generalnie noszenie mundurka było uważane w ich drużynie za obciach i wkładano go tylko w razie najwyższej konieczności, ale przynajmniej miał fajną drużynę, przyjaciół itp.
- nie było żadnej indoktrynacji komunistycznej, przeciwnie - raczej się śpiewało piosenki o ułanach, tradycyjne pieśni harcerskie typu Płonie ognisko i szumią knieje, dużo chyba pieśni jeszcze sprzed wojny;
- dobra zabawa.
Minusy:
- przez cały rok nie doczekałam się chusty - na chustę drużyny trzeba było zdawać, nie dostawało się jej automatycznie (był to jakby I etap wtajemniczenia, zdawanie na krzyż harcerski było dopiero kolejnym). Raz pojechaliśmy na 2-dniowy rajd i miałam nadzieję, że wtedy zrobią nam - tym, którzy jej nie mieli - egzamin na chustę. Były jakieś podchody w nocy i myślałam, że po ich zakończeniu będzie egzamin, a tu nic. Okazało się, że był dopiero na letnim obozie, na który nie pojechałam. No i w kolejnym roku już nie poszłam na zbiórkę, bo miałam dość tego czekania , a także:
- opieprzania ze strony druhny drużynowej, że nie mam metalowych guzików przy mundurku i lilijki przy berecie. Dodam, że metalowe guziki trudno było dostać (nie pamiętam, jak z lilijką), w mieście była składnica harcerska i co jakiś czas "rzucali", ale trudno było czatować pod składnicą, jak się mieszkało w zupełnie innej dzielnicy miasta, zresztą w 6. klasie nie jeździłam jeszcze do centrum sama, a rodzice mieli dość własnych problemów, żeby czatować pod składnicą harcerską. Miałam mundurek z plastikowymi guzikami, bo takie akurat wtedy sprzedawali, a drużyna wymagała metalowych , bodajże z wizerunkiem lilijki, ale tego nie jestem pewna;
- opieprzania ze strony druhny i robienia mi musztry na oczach całej drużyny za to, że nie byłam na np. dwóch poprzednich zbiórkach.
- Ponadto trafiłam do zastępu, w którym zastępową była b. złośliwa dziewczyna z mojej klasy, która lubila mi "przysrywać" zarówno w klasie, jak i w drużynie, przez co jej zastępczyni też od razu zaczęła traktować mnie tak samo... Chciałam się przenieść do drugiego zastępu, ale w końcu zrezygnowałam w ogóle w świetle innych niedogodności.
Jak teraz o tym myślę, to te historie związane z brakiem chusty czy metalowych guzików mogły być związane z kryzysem (to były lata 1982-83), ale w takiej sytuacji drużyna powinna chyba spasować i nie wymagać tak uparcie tych metalowych guzików, a także nie sprawiać wrażenia, że ktoś musi być rok w drużynie, żeby w ogóle dostąpić zaszczytu zdawania na chustę, bo przez to zaczęła sprawiać wrażenie, jakby ważniejsze od ideałów, przyjaźni czy zabawy były jakieś materialne szczegóły.
Mój brat natomiast był sporo lat w takiej dość specyficznej drużynie , zaczął chyba gdy miał 15, zawsze sobie to chwal;ił, do dziś zachował sporo znajomych z tamtych czasów. U nich z kolei był luz, w ogóle się nie chodziło w mundurku - tylko na obozach i zlotach hufca, przed którymi zawsze następował popłoch, gdzie jest mój mundurek i co zrobić, bo nie mam właściwego sznura (w międzyczasie awansował z przybocznego na drużynowego, ale wciąż miał sznur przybocznego, a na tym zlocie miał meldować drużynę na jakimś apelu), w ogóle mając 20 lat nosił swój mundur z czasów, jak miał 15, tylko z podwiniętymi rękawami, żeby nie było widać, że są o 10 cm za krótkie. Generalnie noszenie mundurka było uważane w ich drużynie za obciach i wkładano go tylko w razie najwyższej konieczności, ale przynajmniej miał fajną drużynę, przyjaciół itp.
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".
Ja swoją karierę z organizacjami zacząłem od bycia Zuchem! Nie pamiętam już jak do tego doszło, ale wiem że z dnia na dzień bardzo mi się to podoboło! Zbiórki po lekcjach, apele, małe akcje pomagania innym no i zdobywanie naszywek, które mama przyszywała mi na rękawie im więcej tym w hierarchi wśród zuchów miało się autorytet,a i inni spoza organizacji patrzyli z lekką nutą zazdrości. Co do akcesoriów, to faktycznie było ciężko z ich kupnem, bo mimo że w większych miastach istniały tak zwane składnice harcerskie, ale tak jak większość sklepów w tamtych czasach były miernie zaopatrzone! Jednak potzrebne rzeczy się zdobywało i mundurek zuchowski był nie wspomnę o nożu "Finka", ktory mam do dziś z taką czarną rękojeścią na której jest wygrawerowana lilijka!!!
Harcerstwo również zaliczyłem... najpierw był to zastęp imienia Tadeusza Kościuszki, to była bardzo krótka przygoda. Później jeden z nauczycieli w szkole założył sekcję harcerzy wodniaków ( pomysł ten zaczerpnął z Anglii gdzie przez jakiś czas mieszkał i uczył w szkole oraz prowadził zastęp Skautów)! Wspaniała sprawa, warunkiem przyjęcia były dobre oceny w szkole udało mi sie dołączyć i bardzo miło wspominam ten okres! Nie mam zielonego pojęcia skąd ten nauczyciel wytrzasnął sporej wielkości żaglówkę, którą my "wodniacy" czyściliśmy na zbiórkach, a później malowaliśmy! Wodowania się nie doczekała, ale już sam fakt że była taka maszyna!
Były też i przywileje związane z bycia harcerzem był okres że w szkołach w soboty się odpracowywało, a nam harcerzom organizowano w tym czasie rajdy jakieś wypady, wycieczki do różnych miast! Wspaniały okres aż chce sie zanucić Dziś prawdziwych harcerzy już nie ma....
Do obejrzenia kilka fotek!
Harcerstwo również zaliczyłem... najpierw był to zastęp imienia Tadeusza Kościuszki, to była bardzo krótka przygoda. Później jeden z nauczycieli w szkole założył sekcję harcerzy wodniaków ( pomysł ten zaczerpnął z Anglii gdzie przez jakiś czas mieszkał i uczył w szkole oraz prowadził zastęp Skautów)! Wspaniała sprawa, warunkiem przyjęcia były dobre oceny w szkole udało mi sie dołączyć i bardzo miło wspominam ten okres! Nie mam zielonego pojęcia skąd ten nauczyciel wytrzasnął sporej wielkości żaglówkę, którą my "wodniacy" czyściliśmy na zbiórkach, a później malowaliśmy! Wodowania się nie doczekała, ale już sam fakt że była taka maszyna!
Były też i przywileje związane z bycia harcerzem był okres że w szkołach w soboty się odpracowywało, a nam harcerzom organizowano w tym czasie rajdy jakieś wypady, wycieczki do różnych miast! Wspaniały okres aż chce sie zanucić Dziś prawdziwych harcerzy już nie ma....
Do obejrzenia kilka fotek!
Ostatnio zmieniony 30 lis 2010, o 08:13 przez 80man, łącznie zmieniany 1 raz.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
To prawda nauczyciel ten umiał nas zachęcić, zmotywować do pracy na rzecz harcerstwa i jak i na lekcjach geografii, której uczył w naszej szkole. Potrafił nam przekazać wiedzę nie pamiętam aby mówił sam z siebie bo jak byłem w Anglii to to czy tamto sami pytaliśmy go o to... Ucieszyłem się jak i większość mojej klasy kiedy został naszym wychowawcą w ostatniej ósmej klasie szkoły podstawowej! Wracając do spotkań harcerskich pamiętam jeszcze że kazał na siebie mówić druhu Marku, ale tylko poza lekcjami i oczywiście w ważnych sprawachbiały_delfin pisze:(...) z tego co piszesz to mieliscie fajnego prowadzącego, widać zę facet próbował coś zrobić