Zuch czy Harcerz?

Moderatorzy: Robi, biały_delfin

Awatar użytkownika
80man
Posty: 207
Rejestracja: 13 lis 2010, o 09:36
Lokalizacja: ... tu i tam

Zuch czy Harcerz?

Post autor: 80man » 25 lis 2010, o 11:50

Jako że jest to forum o wspomnieniach z naszego dzieciństwa, wczesnego i późniejszego dorastania, to postanowiłem otworzyć temat poświęcony tym młodzieżowym organizacjom! Pewnie większość z nas należała do zuchów, a później harcerstwa! Jakie macie z tym okresem wspomnienia, czy pamiętacie swoje przysięgi, mundurki, apele ,zbiórki, akcesoria jakie posiadali zuchowie czy harcerze! Obozy, rajdy, odznaki, ogniska, i to słynne powiedzenie Czuj czuj czuwaj :!:
Zapraszam do dyskusji i wspominania.

ps.Jeśli zdublowałem temat proszę moderatowrów, administartorów o jego usunięcie.
Man kann Dir den Weg weisen, aber gehen musst Du ihn selbst.
- Można wskazać Ci drogę, ale pójść nią musisz sam.

Obrazek

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 25 lis 2010, o 12:55

W mojej szkole harcerstwo to byla fikcja. Przynaleznosc wiazala sie z noszeniem mundurkow w poniedzialki i spiewaniu piosenek w harcowce. A harcowke prowadzila kobieta ktora na codzien uczyla biologii.

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 25 lis 2010, o 22:33

ja zacząłem i skończyłem harcerstwo na zuchach :)
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Robi
Moderator
Posty: 2379
Rejestracja: 23 gru 2004, o 23:10
Lokalizacja: Bełchatów

Post autor: Robi » 26 lis 2010, o 08:41

biały_delfin pisze:ja zacząłem i skończyłem harcerstwo na zuchach :)
:mrgreen:

Awatar użytkownika
Syriusz Falcon
Posty: 611
Rejestracja: 16 lut 2010, o 19:42
Kontakt:

Post autor: Syriusz Falcon » 26 lis 2010, o 18:20

Byłem i zuchem i Harcerzem . Nasza harcówka była bardzo przytulna chociaż mała . Nigdy nie narzekałem na harcerstwo . Mile wspominam te chwile .
Dzisiaj harcerstwo jest tylko śladowe bo młodzież i dzieci uważają że to obciach.
Nigdy nie można być pewnym , co w naszej pamięci jest ważne.

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 26 lis 2010, o 19:03

jeśli chodzi omnie to poprstu nikt z nauczycieli po drugiej klasie nie interesował się tematem, tym bardziej że po II kl. moja klasę podzielono i "wcielono" mnie do innej.
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
Misiek :)
Posty: 366
Rejestracja: 12 paź 2006, o 07:18
Lokalizacja: Miastko

Post autor: Misiek :) » 26 lis 2010, o 21:16

Robi pisze:W mojej szkole harcerstwo to byla fikcja. Przynaleznosc wiazala sie z noszeniem mundurkow w poniedzialki i spiewaniu piosenek w harcowce. A harcowke prowadzila kobieta ktora na codzien uczyla biologii.
A ja na szczęście trafiłem na fajnych instruktorów. W moim przypadku harcerstwo stało się szkołą, stylem życia i wielką przygodą na ponad dwadzieścia lat :cool: Przez siedem pracowałem nawet w sklepie harcerskim :D
W tej chwili mundur wisi w szafie, ale jak siebie znam, to jeszcze nie koniec ;)

yala1
Posty: 17
Rejestracja: 9 lis 2009, o 21:28

Post autor: yala1 » 26 lis 2010, o 22:51

W mojej szkole harcerstwo bylo na sztukę.
Jakieś nudne zbiórki, chyba raz w miesiącu.
Za to latem obozy co roku w innej części kraju. 2 turnusy po 3-tygodnie i to było super. Kadra to chyba 2-3 osoby ze stopniem harcmistrz i podharcmistrz, reszta nauczyciele ze szkoły.
Obozy były najbardziej super. Reszta to ściema.

Awatar użytkownika
Misiek :)
Posty: 366
Rejestracja: 12 paź 2006, o 07:18
Lokalizacja: Miastko

Post autor: Misiek :) » 27 lis 2010, o 10:19

Ja na obóz musiałem ciężko zapracować. Obóz był nagrodą za ciężką pracę w zastępie, drużynie. Do trzeba było mieć odpowiednie wyniki w szkole. Nie chodzi tu o ściśle postawioną poprzeczkę w stylu średnia jakaśtam. Nie. Wszystko dopasowane indywidualnie, do człowieka, w myśl zasady przełamywania własnych ograniczeń.

"Harcerzem być - to wcale nie wada
Harcerzem być - każdemu wypada
Harcerzem być - to gradka nie lada
Harcerzem być - i innym pomagać"

Zoltar
Posty: 92
Rejestracja: 10 gru 2004, o 21:44

Post autor: Zoltar » 27 lis 2010, o 20:57

Ja zazdroscilem harcerzom, bo mogli nosci do szkoly mundurek zamiast fartuszka. Chcialem wiec wstapic i poszedlem raz na zbiorke, ale mi sie nie podobalo i to bylo na tyle. Jakos chyba juz jako dziecko nie lubilem przynalezec do zadnych organizacji czy klubow, w wojsku pozniej tez nie bylem.

Awatar użytkownika
Helmutt
Posty: 324
Rejestracja: 18 paź 2007, o 06:20
Lokalizacja: LUBLIN

Post autor: Helmutt » 29 lis 2010, o 08:22

Ja zapisałem się do zuchów w drugiej klasie, dotrwałem do przysięgi i nawet naciągnąłem rodziców na kompletny mundurek. Po przysiędze jakoś mi zapał się zmniejszył, jak dla dorosłego mężczyzny w wieku 8 lat te wszystkie "kaczorki", "kwiatuszki", "wiewióreczki" były jakieś takie "nie tego"... ;)
Z tego co wiem w mojej szkole harcerstwo umarło śmiercią naturalną. Może szkoda...

Awatar użytkownika
mutant
Posty: 617
Rejestracja: 19 cze 2007, o 15:11

Post autor: mutant » 29 lis 2010, o 10:31

Ja byłam w harcerstwie rok, w szóstej klasie. Harcerstwo w mojej szkole miało plusy i minusy. Plusy:
- nie było żadnej indoktrynacji komunistycznej, przeciwnie - raczej się śpiewało piosenki o ułanach, tradycyjne pieśni harcerskie typu Płonie ognisko i szumią knieje, dużo chyba pieśni jeszcze sprzed wojny;
- dobra zabawa.

Minusy:
- przez cały rok nie doczekałam się chusty - na chustę drużyny trzeba było zdawać, nie dostawało się jej automatycznie (był to jakby I etap wtajemniczenia, zdawanie na krzyż harcerski było dopiero kolejnym). Raz pojechaliśmy na 2-dniowy rajd i miałam nadzieję, że wtedy zrobią nam - tym, którzy jej nie mieli - egzamin na chustę. Były jakieś podchody w nocy i myślałam, że po ich zakończeniu będzie egzamin, a tu nic. Okazało się, że był dopiero na letnim obozie, na który nie pojechałam. No i w kolejnym roku już nie poszłam na zbiórkę, bo miałam dość tego czekania , a także:
- opieprzania ze strony druhny drużynowej, że nie mam metalowych guzików przy mundurku i lilijki przy berecie. Dodam, że metalowe guziki trudno było dostać (nie pamiętam, jak z lilijką), w mieście była składnica harcerska i co jakiś czas "rzucali", ale trudno było czatować pod składnicą, jak się mieszkało w zupełnie innej dzielnicy miasta, zresztą w 6. klasie nie jeździłam jeszcze do centrum sama, a rodzice mieli dość własnych problemów, żeby czatować pod składnicą harcerską. Miałam mundurek z plastikowymi guzikami, bo takie akurat wtedy sprzedawali, a drużyna wymagała metalowych , bodajże z wizerunkiem lilijki, ale tego nie jestem pewna;
- opieprzania ze strony druhny i robienia mi musztry na oczach całej drużyny za to, że nie byłam na np. dwóch poprzednich zbiórkach.
- Ponadto trafiłam do zastępu, w którym zastępową była b. złośliwa dziewczyna z mojej klasy, która lubila mi "przysrywać" zarówno w klasie, jak i w drużynie, przez co jej zastępczyni też od razu zaczęła traktować mnie tak samo... Chciałam się przenieść do drugiego zastępu, ale w końcu zrezygnowałam w ogóle w świetle innych niedogodności.

Jak teraz o tym myślę, to te historie związane z brakiem chusty czy metalowych guzików mogły być związane z kryzysem (to były lata 1982-83), ale w takiej sytuacji drużyna powinna chyba spasować i nie wymagać tak uparcie tych metalowych guzików, a także nie sprawiać wrażenia, że ktoś musi być rok w drużynie, żeby w ogóle dostąpić zaszczytu zdawania na chustę, bo przez to zaczęła sprawiać wrażenie, jakby ważniejsze od ideałów, przyjaźni czy zabawy były jakieś materialne szczegóły.

Mój brat natomiast był sporo lat w takiej dość specyficznej drużynie , zaczął chyba gdy miał 15, zawsze sobie to chwal;ił, do dziś zachował sporo znajomych z tamtych czasów. U nich z kolei był luz, w ogóle się nie chodziło w mundurku - tylko na obozach i zlotach hufca, przed którymi zawsze następował popłoch, gdzie jest mój mundurek i co zrobić, bo nie mam właściwego sznura (w międzyczasie awansował z przybocznego na drużynowego, ale wciąż miał sznur przybocznego, a na tym zlocie miał meldować drużynę na jakimś apelu), w ogóle mając 20 lat nosił swój mundur z czasów, jak miał 15, tylko z podwiniętymi rękawami, żeby nie było widać, że są o 10 cm za krótkie. Generalnie noszenie mundurka było uważane w ich drużynie za obciach i wkładano go tylko w razie najwyższej konieczności, ale przynajmniej miał fajną drużynę, przyjaciół itp.
"Zmarszczył brwi w zamyśleniu, wybierając śrubę ocynkowaną".

Awatar użytkownika
80man
Posty: 207
Rejestracja: 13 lis 2010, o 09:36
Lokalizacja: ... tu i tam

Post autor: 80man » 29 lis 2010, o 11:13

Ja swoją karierę z organizacjami zacząłem od bycia Zuchem! Nie pamiętam już jak do tego doszło, ale wiem że z dnia na dzień bardzo mi się to podoboło! Zbiórki po lekcjach, apele, małe akcje pomagania innym no i zdobywanie naszywek, które mama przyszywała mi na rękawie im więcej tym w hierarchi wśród zuchów miało się autorytet,a i inni spoza organizacji patrzyli z lekką nutą zazdrości. Co do akcesoriów, to faktycznie było ciężko z ich kupnem, bo mimo że w większych miastach istniały tak zwane składnice harcerskie, ale tak jak większość sklepów w tamtych czasach były miernie zaopatrzone! Jednak potzrebne rzeczy się zdobywało i mundurek zuchowski był nie wspomnę o nożu "Finka", ktory mam do dziś z taką czarną rękojeścią na której jest wygrawerowana lilijka!!!
Harcerstwo również zaliczyłem... najpierw był to zastęp imienia Tadeusza Kościuszki, to była bardzo krótka przygoda. Później jeden z nauczycieli w szkole założył sekcję harcerzy wodniaków ( pomysł ten zaczerpnął z Anglii gdzie przez jakiś czas mieszkał i uczył w szkole oraz prowadził zastęp Skautów)! Wspaniała sprawa, warunkiem przyjęcia były dobre oceny w szkole udało mi sie dołączyć i bardzo miło wspominam ten okres! Nie mam zielonego pojęcia skąd ten nauczyciel wytrzasnął sporej wielkości żaglówkę, którą my "wodniacy" czyściliśmy na zbiórkach, a później malowaliśmy! Wodowania się nie doczekała, ale już sam fakt że była taka maszyna!
Były też i przywileje związane z bycia harcerzem był okres że w szkołach w soboty się odpracowywało, a nam harcerzom organizowano w tym czasie rajdy jakieś wypady, wycieczki do różnych miast! Wspaniały okres aż chce sie zanucić Dziś prawdziwych harcerzy już nie ma.... :wink:
Do obejrzenia kilka fotek!

Obrazek Obrazek Obrazek
Ostatnio zmieniony 30 lis 2010, o 08:13 przez 80man, łącznie zmieniany 1 raz.
Man kann Dir den Weg weisen, aber gehen musst Du ihn selbst.
- Można wskazać Ci drogę, ale pójść nią musisz sam.

Obrazek

Awatar użytkownika
biały_delfin
Administrator
Posty: 1949
Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45

Post autor: biały_delfin » 29 lis 2010, o 19:30

pierwszą książeczkę nawet pamientam, z tego co piszesz to mieliscie fajnego prowadzącego, widać zę facet próbował coś zrobić
"On l'appelle OUM le Dauphin ... "
Biały Delfin UM (piosenka)
Fragment filmu

Awatar użytkownika
80man
Posty: 207
Rejestracja: 13 lis 2010, o 09:36
Lokalizacja: ... tu i tam

Post autor: 80man » 30 lis 2010, o 08:23

biały_delfin pisze:(...) z tego co piszesz to mieliscie fajnego prowadzącego, widać zę facet próbował coś zrobić
To prawda nauczyciel ten umiał nas zachęcić, zmotywować do pracy na rzecz harcerstwa i jak i na lekcjach geografii, której uczył w naszej szkole. Potrafił nam przekazać wiedzę nie pamiętam aby mówił sam z siebie bo jak byłem w Anglii to to czy tamto sami pytaliśmy go o to... Ucieszyłem się jak i większość mojej klasy kiedy został naszym wychowawcą w ostatniej ósmej klasie szkoły podstawowej! Wracając do spotkań harcerskich pamiętam jeszcze że kazał na siebie mówić druhu Marku, ale tylko poza lekcjami i oczywiście w ważnych sprawach :smile:
Man kann Dir den Weg weisen, aber gehen musst Du ihn selbst.
- Można wskazać Ci drogę, ale pójść nią musisz sam.

Obrazek

ODPOWIEDZ